Mamy ciekawy moment, po dłuższym okresie spadków cen ropy, gdy kontrakty za ropę Brent na lipiec osiągnęły 83 dol. za baryłkę, notowania zaczęły odbijać. Co się dzieje na tym rynku?
Przypomnijmy, tygodniowe zapasy ropy w Stanach Zjednoczonych spadły do poziomu minus 2,5 miliona baryłek, więc ta informacja teoretycznie powinna wspierać cenę, ale w tym momencie zapasy ropy w USA nie będą w ogromnym stopniu determinować ceny. Oczywiście pod koniec kwietnia zapasy drastycznie wzrosły, ale tygodniowe zapasy są pewnego rodzaju szumem, wszystkie dane makroekonomiczne, które mają wysoką częstotliwość, często odbiegają od średniej kilku-, kilkunastomiesięcznej, i nie należy wyciągać z nich daleko idących wniosków. Ostatnie dane pokazujące wzrost zapasów można było tłumaczyć tym, że rafinerie gromadziły surowiec, już zabezpieczając się w pewnym stopniu przed rozpoczynającym się sezonem wakacyjnym, gdy konsumpcja ropy wzrasta. Natomiast w najbliższym czasie inwestorzy i rynek nie będą zwracali aż tak dużej uwagi na tygodniowe zmiany. Podaż w USA prawdopodobnie będzie wciąż wysoka, widać ewidentnie większe wydobycie łupkowe, ponieważ Stany chcą importować mniej surowca i być bardziej niezależne. Rynek pomału skupia się na tym, co zostanie ustalone na początku czerwca, gdy dziewięć krajów OPEC wraz z Rosją będzie decydować, co dalej z cięciami produkcji, które już trwają jakiś czas i są co kwartał przedłużane. Rynek w poprzednich miesiącach grał właśnie pod to.
Jak kształtowały się ceny w ostatnich miesiącach? Czy można było spodziewać się dalszych spadków?
Jeżeli spojrzymy sobie na wykres ropy naftowej, po ubiegłorocznych, jesienno-zimowych spadkach, ceny rosną od początku tego roku i cały czas znajdujemy się w trendzie wzrostowym, mimo ostatnich spadków z przełomu kwietnia i maja. W pierwszym kwartale i na początku drugiego obserwowaliśmy, jak rynek dyskontował to, że rynek ropy zacieśni się, ze względu na to, że OPEC decyduje się na przedłużenie ograniczeń wydobycia do połowy roku. Teraz wszystko w rękach Arabii Saudyjskiej, która jest głównym inicjatorem tego pomysłu. Oczywiście OPEC chce wyższych cen, więc przez cięcia podaży wpływa na wzrosty cen ropy. Spadek kwietniowo-majowy sprawił, że prawdopodobieństwo przedłużenia do końca III kwartału cięć wydobycia jest realne, a być może dostaniemy informacje, że wydobycie w tych krajach będzie ograniczone do końca tego roku. Ten czynnik średnioterminowy będzie wspierał ceny ropy. Będą oczywiście i korekty, i impulsy, ale trend nie będzie zaburzony, bo decyzje OPEC to główny czynnik, który obecnie determinuje ceny. Z drugiej strony oczywiście wciąż rynek będzie oceniał, w jaki sposób ten popyt będzie się rozwijał. Raporty Międzynarodowej Agencji Energetycznej oraz OPEC pokazują w dużym skrócie, że popyt na ropę w drugiej połowie roku będzie rósł, Agencja ogólnie nadal uważa, że w drugiej połowie roku będzie wysoki, co będzie oczywiście wiązało się z tym, że rozpędzą się główne gospodarki świata, jak Chiny czy Stany Zjednoczone. To odbicie w Chinach będzie zdecydowanie wyraźniejsze niż w pierwszej połowie tego roku. A w USA mimo wszystko cały czas nie widać, żeby dochodziło do jakiejś recesji. Prawdopodobnym scenariuszem jest miękkie lądowanie, być może ta druga połowa roku będzie zdecydowanie lepsza, chociaż ostatnie miesiące pokazały, że gospodarka amerykańska naprawdę ma się dobrze i nic nie wskazuje na to, żebyśmy tutaj doświadczyli jakiegoś większego załamania. Dlatego 1 czerwca to jest data kluczowa.