Zmienność może być jedną ze składowych ogólnego ryzyka inwestycyjnego, ale sama w sobie go nie stanowi.
– Przynajmniej nie w handlu, w którym inwestorzy nie korzystają z dźwigni finansowej. Spółki o charakterze spekulacyjnym to szerokie pojęcie, ponieważ różnica między inwestorem a spekulantem jest cienka i znajduje swoje źródło raczej na poziomie psychologicznym, w szeroko pojętym nastawieniu do podejmowanych decyzji – uważa Eryk Szmyd, analityk XTB.
Inwestycje nie dla każdego
Spekulacja może być równie dobrym sposobem na zarabianie na giełdzie co inwestycje fundamentalne, ale jest znacznie trudniejsza.
- Ilość zmiennych, które trzeba wziąć pod uwagę w krótkim czasie, konieczność odporności psychicznej i samodyscypliny oznaczają, że nie jest to sposób na zarabianie dla każdego – podkreśla Adam Zajler, ekspert BM Banku Millennium. Dodaje, że spekulant szuka wysokiej zmienności i płynności. Wysoka zmienność to z definicji wysokie ryzyko, a im wyższa, tym prawdopodobieństwo straty jest bliższe prawdopodobieństwu zarobku.
– Pomijam przy tym możliwość występowania manipulacji, choć trzeba mieć na uwadze, że poszukując wysokiej zmienności, niebezpiecznie zwiększamy szansę, że padniemy jej ofiarą – przestrzega Zajler. Takie niemal zrównanie prawdopodobieństw oznacza, że najważniejszą bronią uczciwego spekulanta jest statystyka i dywersyfikacja. Musi nieustannie kontrolować wielkość pozycji, ekspozycję na ryzyko i ich przebieg w czasie oraz mieć z góry zaplanowane, po wystąpieniu jakich warunków ją zamknie. Do tego dochodzi praca nad własną psychiką, dystans do samego siebie i znajomość finansów behawioralnych. A kondycja spółek? Dla wytrawnego spekulanta ich kondycja nie ma większego znaczenia, byle handel ich walorami był płynny. Oczywiście trzeba śledzić doniesienia, by na przykład nie otworzyć pozycji w ostatnim momencie, kiedy ta płynność jeszcze występowała.