Przyczyną tej rozbieżności były odmienne założenia co do harmonogramu wygaszania tzw. tarczy antyinflacyjnej. Analitycy z DAiBE musieli przyjąć, że zostanie ona w całości wygaszona w październiku 2022 r., a prezes Glapiński – bazując na wypowiedziach przedstawicieli rządu – zakładał jej utrzymanie jeszcze w 2023 r. Ostatecznie w odniesieniu do cen żywności tarcza obowiązuje do dzisiaj, a mimo to inflacja osiągnęła szczyt w pierwszym kwartale tego roku.
Ministerstwo Finansów, przygotowując prognozy makroekonomiczne, także nie bierze pod uwagę wielu decyzji rządu mogących mieć znaczenie dla perspektyw gospodarki. Jeśli prognozy MF mają być podstawą do ewentualnych zmian w polityce gospodarczej rządu, siłą rzeczy nie mogą tych zmian z góry uwzględniać.
Rozbieżności to informacje
Założenia, na których muszą się opierać oficjalne prognozy, nie tylko utrudniają ocenę ich sprawdzalności, ale też ograniczają ich użyteczność dla pozostałych uczestników życia gospodarczego, szczególnie w okresach dużych zmian w polityce gospodarczej. Ekonomiści spoza NBP i rządu w swoich scenariuszach makroekonomicznych mogą uwzględniać najbardziej prawdopodobne w ich ocenie wydarzenia o charakterze politycznym, które będą wpływały na gospodarkę. Dzisiaj ma to znaczenie np. dla prognoz dotyczących konsumpcji oraz stóp procentowych.
Pesymiści oceniają, że w 2023 r. dojdzie do spadku realnych wydatków konsumpcyjnych o ponad 2 proc. Nie licząc 2020 r., gdy handel był paraliżowany restrykcjami antyepidemicznymi, byłby to wynik bez precedensu w ostatnich trzech dekadach. Optymiści sądzą, że w roku wyborczym takie załamanie konsumpcji jest niemożliwe, bo rząd zrobi wszystko, aby mu zapobiec. Część ekonomistów zakłada też, że kampania wyborcza skłoni RPP do obniżki stóp w czwartym kwartale. Inni sądzą, że taka decyzja wcale nie jest prawdopodobnym scenariuszem. Skoro wysoka inflacja jest dziś największym problemem gospodarczym i głównym źródłem minorowych nastrojów konsumentów, podtrzymywanie jej przez złagodzenie polityki pieniężnej nie leży w interesie rządu.
Tego rodzaju różnice w założeniach, na których ekonomiści opierają swoje prognozy, są kluczem do odpowiedzi na pytanie, jakie przewidywania brać pod uwagę. Z perspektywy inwestorów najrozsądniejsze jest przyjęcie za podstawowy scenariusz tzw. konsensusu, czyli mediany prognoz możliwie wielu analityków, przy czym nie wolno zapominać o różnicach między nimi. Rozrzut prognoz wokół mediany sam w sobie stanowi bowiem cenną informację dotyczącą poziomu niepewności.
Stopy na razie bez zmian
Jaki obraz perspektyw polskiej gospodarki wyłania się z prognoz formułowanych dzisiaj? Uczestnicy wspomnianego konkursu „Parkietu” i „Rzeczpospolitej” na najlepszego analityka makroekonomicznego na początku kwietnia przeciętnie prognozowali, że w najbliższych czterech kwartałach produkt krajowy brutto Polski będzie rósł realnie w tempie 1,4 proc. rok do roku. Przyjmując, że poprawne są dzisiejsze szacunki, według których w pierwszym kwartale 2023 r. PKB zmalał o 1,2 proc. rok do roku, prognozy te sugerują, że w tym roku wzrost gospodarczy wyniesie średniorocznie 0,5 proc.