Rynek terminowy nie jest obcy niektórym zarządzającym funduszami inwestycyjnymi. Z instrumentów pochodnych korzystają głównie w celu zabezpieczenia portfela przed spadkiem wartości. Niektórzy też używają ich do czystej spekulacji. Granica jest tu jednak dość płynna. Zazwyczaj mówi się, że pierwszemu działaniu odpowiada zajmowanie krótkich pozycji na rynku kontraktów terminowych, a drugiemu - długich. Przepisy prawa określają to jako "sprawne zarządzanie portfelem".
Trudno przy tym jednoznacznie ocenić wpływ wykorzystywania instrumentów pochodnych na wyniki funduszy. Zbyt mała jest próba i zbyt krótki okres obserwacji, bo decydujących się na nie nielicznych zarządzających można znaleźć raczej w stosunkowo młodych funduszach. Ci, którzy handlują na rynku terminowym, mówią, że przynosi to efekty. Ci, którzy tego nie robią, twierdzą, że to zbędna aktywność i dodatkowe ryzyko.
[srodtytul]Wykorzystać arbitraż[/srodtytul]
Instrumenty pochodne w celu zmiany alokacji oraz ograniczenia ryzyka stosują na przykład zarządzający z Union Investment TFI. Dodatkowo starają się przy tym zarabiać dzięki arbitrażowi. - Tego typu transakcje nie wpływają znacząco na wyniki funduszy w wartościach absolutnych, raczej stanowią sposób zabezpieczenia w stosunku do benchmarków - mówi Jarosław Lis.
- W 2008 r., kiedy aktywa funduszu małych i średnich spółek były stosunkowo niewielkie, pojawiły się duże możliwości arbitrażu na kontraktach na mWIG40 - przypomina. Chodzi o to, że zdarzało się, iż kontrakty były notowane znacznie poniżej wartości teoretycznej (suma poziomu indeksu i ceny pieniądza w czasie). - Pozwoliło to na wypracowanie dodatniego wyniku w stosunku do benchmarku na niewielkiej części aktywów. Niewielkiej ze względu na dość niską płynność pochodnych na mWIG40 - mówi Jarosław Lis.