Analiza techniczna może działać jak narkotyk

Nasze naturalne skłonności do porządkowania danych i przewidywań sprawiają, że możemy bezkrytycznie podchodzić do sygnałów na wykresie. Czy warto stawiać na AT?

Aktualizacja: 23.10.2015 10:53 Publikacja: 23.10.2015 06:00

Powyższy wykres jest ilustracją symulacji 500 rzutów monetą, gdzie orzeł dawał +1, a reszka -1 (każd

Powyższy wykres jest ilustracją symulacji 500 rzutów monetą, gdzie orzeł dawał +1, a reszka -1 (każdy kolejny wynik był dodawany do poprzedniego). Przykład ten zaczerpnęliśmy z książki Piotr Zielonki „Giełda i psychologia” jako dobre zobrazowanie procesu losowego, w którym można doszukiwać się schematów pochodzących z analizy technicznej. Intuicja podpowiada, że wykres powinien znacznie częściej przecinać linię zero. Tymczasem możemy tu zaobserwować kilka powtarzających się schematów: przynajmniej dwa wyraźne trendy (wzrostowy i spadkowy), konsolidację w kształcie prostokąta, formacje podwójnego dna i szczytu, a także układ V. Analityk mógłby więc ulec złudzeniu, że ma do czynienia z czytelnymi schematami, po wystąpieniu których spodziewałby się konkretnych ruchów, wynikających z założeń analizy technicznej. Tymczasem w procesie losowym nie ma takiego determinizmu. Każdy kolejny krok jest zupełnie przypadkowy.

Foto: GG Parkiet

Poszukiwanie schematu w przypadkowych danych jest podstawową funkcją naszego mózgu – tak podstawową, że nie musielibyśmy się ograniczać do nazwy homo sapiens, czyli „człowiek rozumny"; bez obaw moglibyśmy nazwać się homo formapetens, czyli „człowiek poszukujący schematów". Jesteśmy pod tym względem wyjątkowo uparci i zdeterminowani – napisał w książce „Twój mózg, twoje pieniądze" Jason Zweig. Przytoczone słowa dobrze tłumaczą popularność analizy technicznej wśród inwestorów giełdowych.

Błąd determinizmu

Mózg człowieka nie toleruje próżni lub niejasności, dlatego dąży do porządkowania i kategoryzowania napływających do niego informacji. Częścią tego procesu jest właśnie analiza trendów z przeszłości, która pozwala wykryć powtarzalne schematy i sygnały transakcyjne. Eksperci od finansów behawioralnych przekonują jednak, że ślepa wiara w schematyczność giełdowych procesów może być zgubna. Tomasz Zaleśkiewicz w książce „Psychologia ekonomiczna" zwraca uwagę, że analiza wykresów ma bardzo subiektywną naturę, a to może oznaczać, że na interpretację zmian kursowych mogą wpływać nastawienia i motywacje graczy. Autor wskazuje na dwie zasadnicze osobliwości analizy technicznej.

Pierwsza polega na tym, że technicy mogą ulegać złudzeniu determinizmu, czyli może im się wydawać, że na podstawie szczegółowej analizy historycznych danych można wszystko wyjaśnić i przewidzieć. Błąd ten został już wykazany w 1964 r. przez amerykańskiego ekonomistę Paula Cottnera. W swojej pracy „The random character of stock market prices" pokazał, że analitycy rynków doszukują się trendów i popularnych formacji technicznych nie tylko na rzeczywistych wykresach giełdowych, ale również w przebiegach wyznaczonych w sposób zupełnie losowy. Przykład dobrze ilustrujący to zjawisko został przedstawiony na wykresie obok. Jest to symulacja rzutu monetą. Szczegóły opisujemy pod wykresem, ale tutaj warto tylko nadmienić, że choć przebieg wykresu ma charakter losowy, to da się na nim bez trudu wyznaczyć kilka formacji pochodzących z analizy technicznej.

Piotr Zielonka, autor książki „Giełda i psychologia", przeprowadził kilka lat temu ciekawy eksperyment, który również potwierdza ludzką chęć do poszukiwania na siłę związków przyczynowo-skutkowych. Badanie polegało na tym, że analitykom finansowym przedstawiono różne sygnały – jedne faktycznie pochodziły z arsenału analizy technicznej, a drugie były podobne, ale wymyślone tylko na potrzeby eksperymentu. Następnie poproszono badanych o to, by na podstawie przedstawionych sygnałów postawili swoje prognozy przyszłych zmian ceny. Okazało się, że eksperci prezentowali swoje oczekiwania dla obu grup sygnałów. – Można stosunkowo łatwo stworzyć własne sygnały „analizy technicznej", które będą postrzegane przez inwestorów jako dobre prognostyki zmian cen akcji – podsumował badanie Zielonka.

Z badań empirycznych wynika więc, że nasza naturalna skłonność do porządkowania informacji i doszukiwania się w nich stałych zależności może prowadzić na manowce. Ufając za bardzo pewnym narzędziom analitycznym, możemy łudzić się determinizmem tam, gdzie go w ogóle nie ma, i snuć wnioski z przesłanek w ogóle niezwiązanych z analizowanym tematem. Skrajny i zarazem dowcipny przykład tej pułapki przytacza w swej książce Zweig. – Niektórzy ludzie widzą twarz Maryi na przypalonym serze na dziesięcioletniej kanapce. Jeden z uczestników akcji na portalu eBay zdecydował się nawet zapłacić za tę kanapkę 28 tys. dolarów – pisze autor.

Błąd prognozy

Druga osobliwość analizy technicznej polega na tym, że może ona niebezpiecznie potęgować ludzką skłonność do przewidywania. Wiąże się to z tym, że za prawidłową prognozę postawioną na podstawie jakiegoś sygnału technicznego inwestor otrzymuje nagrodę w postaci zysku. Z badań neuroekonomicznych wynika z kolei, że oczekiwanie nagrody finansowej powoduje wzmożoną aktywność pewnych obszarów mózgu oraz nasilone wydzielanie dopaminy odpowiedzialnej za odczuwanie przyjemności. Jaosn Zweig przekonuje, że mózg bardzo szybko zapamiętuje sygnały, które poprzedzały wydzielanie dopaminy, dlatego następne pojawienie się takiego sygnału będzie podświadomym motywatorem do powtórzenia decyzji inwestycyjnej. Ten proces jest bardzo silny i zdaniem Zweiga nosi znamiona „uzależnienia od przewidywania". W swojej książce przytacza on przykład adekwatnego badania. Hans Breiter z Uniwersytetu Harvarda porównywał aktywność mózgu kokainistów, którzy spodziewali się kolejnej działki, oraz mózgu ludzi, którzy mieli podjąć duże i zyskowne ryzyko finansowe. Okazało się, że obrazy rezonansu mózgu były dla obu grup identyczne. Podniecenie towarzyszące zarabianiu może więc wpędzać w nałóg.

Przytoczone w tym artykule eksperymenty i wyniki badań nie mają na celu zdyskredytowania analizy technicznej jako metody analizy rynku. Wręcz przeciwnie – mają raczej ustrzec inwestorów przed bezkrytycznym i bezrefleksyjnym stosowaniem się do jej wskazań. Nie zapominajmy, że analiza techniczna to nie tylko poszukiwanie formacji i prognozowanie, ale przede wszystkim ocena bieżącej sytuacji i odpowiednie dostosowanie się do niej przez identyfikację poziomów stop loss, take profit i właściwe zarządzanie pozycją. W poniższej rozmowie Krzysztof Borowski z SGH przekonuje, że właściwe stosowanie techniki minimalizuje ryzyko popełniania błędów poznawczych i ulegania emocjom.

[email protected]

Pytania do

Krzysztofa Borowskiego, eksperta IBiUG SGH

Dlaczego stosowanie analizy technicznej przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych może pomóc w uniknięciu pułapek psychologicznych?

Analiza techniczna posiada bardzo konkretne metody. Bazują one głównie na badaniu szeregów czasowych obejmujących najczęściej jedną z pięciu zmiennych: cenę otwarcia, zamknięcia, najwyższą i najniższą oraz wolumen obrotu. Są one powszechnie wykorzystywane w licznych wskaźnikach i oscylatorach i stanowią punkt wyjścia do różnych metod badawczych, jak np. technik Fibonacciego, Ganna.

Należy jednak pamiętać, że pewna grupa metod analizy technicznej to czysta statystyka: kanały Raffa, wstęgi Bolligera, średnie ruchome, kanały Keltnera, wstęgi Starka. Warto jednak podkreślić, że duża część metod analizy technicznej jest sprzeczna z intuicją i stosowanie ich stwarza dużą trudność początkującym inwestorom.

Wiele badań z zakresu finansów behawioralnych pokazuje jednak, że AT może fałszować  rzeczywistość, co prowadzi, niestety, do popełniania błędów poznawczych i w konsekwencji złych decyzji inwestycyjnych.

Zgadza się. Przykładowo – skrócenie horyzontu inwestycyjnego, tj. posługiwanie się krótkim seriami danych, może prowadzić do pewnych błędów, polegających na wyciąganiu fałszywych wniosków. Prostym rozwiązaniem tego problemu jest jednak wydłużenie obserwowanego horyzontu inwestycyjnego. Dlatego też analizę waloru należy rozpocząć od spojrzenia na jego sytuację techniczną w najszerszej ramie czasowej – np. na przestrzeni 1,5 roku (lub nawet czasami kilku lat), a następnie przechodzenia do węższych ram, tj. w ujęciu miesięcznym czy tygodniowym.

Należy więc AT stosować umiejętnie i zgodnie z teorią, a nie tylko i wyłącznie wyrywkowo, jako potwierdzenie przyjętych już wcześniej hipotez.

Analiza techniczna nie ogranicza się tylko do interpretacji zmian kursu i zachowania wskaźników. Dzięki niej jesteśmy w stanie określić dokładne poziomy stop loss i take profit – pod tym względem jest ona bezkonkurencyjna (także w stosunku do analizy fundamentalnej). Generuje ona wyraźnie wskazania kupna lub sprzedaży i pozwala ułożyć precyzyjną strategię. Pozostaje jednak kwestia zasadnicza – czy będziemy zgodnie z nią postępować?

Najczęściej ludzie odchodzą od swojego planu i wówczas do gry wchodzą emocje.

Większość inwestorów, widząc określone wskazania kupna lub sprzedaży, po prostu je ignoruje, dopuszczając powstanie dużych strat w swoim portfelu. Lepszy byłby w tym przypadku terminator, który „nie targuje się" z rynkiem, tylko chłodnym, czerwonym okiem analizuje sytuację i wybiera najlepszy wariant. Teza o skuteczności terminatorów na rynkach finansowych została w pewien sposób potwierdzona przez badania naukowe, w których największe sukcesy w grze giełdowej odnosili wojskowi – wiadomo: „Jak rozkaz, to rozkaz!". 

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos