Ostatnie miesiące na giełdzie upływają pod znakiem wzmożonej aktywności inwestorów indywidualnych. Ich pierwszym wyborem są oczywiście akcje, a także kontrakty terminowe. Niemniej jednak zainteresowali się oni również innymi instrumentami z oferty GPW. Dobrze to widać na przykładzie produktów strukturyzowanych. W okresie od stycznia do maja obrót nimi przekroczył 1,25 mld zł, co oznacza, że lada moment zostanie pobity wynik z całego ubiegłego roku, kiedy to obrót „strukturami" wyniósł 1,31 mld zł. Oczywiście patrząc na te liczby, można mówić o sukcesie. Czy jednak aby na pewno?
Jest oferta
Jednego giełdzie nie można odmówić... bogactwa oferty. Na naszym rynku notowanych jest ponad 1,5 tys. różnego rodzaju produktów strukturyzowanych, które pośrednio pozwalają inwestować m.in. w światowe indeksy giełdowe, akcje, surowce, produkty rolne czy też w waluty. W zależności od poziomu akceptowanego ryzyka inwestorzy mogą wybrać produkt, który będzie odwzorowywał zachowanie ceny instrumentu bazowego, jak również instrumenty wykorzystujące dźwignię finansową.
Rynek ten jest w zasadzie domeną dwóch grup: inwestorów indywidualnych (w 2019 r. odpowiadali oni za 48 proc. obrotów na tym rynku) oraz animatorów, którzy mają za zadanie dbać o płynność instrumentów. To dotyka sedna całej sprawy. Okazuje się bowiem, że wielu inwestorów indywidualnych, ale także i część praktyków rynkowych, nie do końca rozumie, z czym faktycznie ma do czynienia, a i do płynności mimo ostatnich lepszych miesięcy można się przyczepić. Może więc te ponad 1,5 tys. produktów w ofercie GPW to za dużo?
– W mojej ocenie wyzwaniem nie jest duża liczba dostępnych produktów strukturyzowanych, lecz wciąż niski poziom wiedzy o tych rozwiązaniach wśród polskich inwestorów. Mamy jeszcze wiele do zrobienia w zakresie popularyzacji wiedzy dotyczącej rynku kapitałowego i instrumentów finansowych – mówi Mariusz Adamiak odpowiedzialny za produkty strukturyzowane w Raiffeisen Centrobanku, firmie, która jest jednym z głównych emitentów tych produktów na GPW. – Bierzemy aktywny udział w procesie edukacji inwestorów, maklerów, doradców bankowych na temat certyfikatów i wspólnie z GPW organizujemy szkolenia, webinaria. Oczywiście jest to wyzwanie dla wszystkich emitentów, całej branży maklerskiej oraz giełdy – dodaje.
Na aspekt edukacyjny wskazują także przedstawiciele grupy ING N.V., która odpowiada za certyfikaty turbo na warszawskiej giełdzie. – Dając dostęp do ponad 30 różnych instrumentów bazowych (w tym zagranicznych, jak ropa Brent, czy DAX), chcemy zapewnić dla każdego certyfikat o różnym profilu ryzyka. Na dany moment parametry którejś z serii mogą nie być atrakcyjne, ale za jakiś czas tak się one zmienią, że zainteresowanie klientów przesunie się właśnie na nie. Uważam, że certyfikaty przeznaczone są dla każdego typu inwestora. Pamiętając oczywiście, że korzystanie z dźwigni finansowej obarczone jest podwyższonym ryzykiem. Chcielibyśmy, żeby osoby inwestujące miały świadomość, w co inwestują, i temu służą nasze liczne działania edukacyjne – podkreśla Bartosz Sańpruch, starszy menedżer produktu, grupa ING.