Wygląda na to, że inwestorzy giełdowi oswoili się już z koronawirusem. Ten temat jest już niegroźny?
To też jest pytanie, jak ludzie poradzą sobie z koronawirusem i czy, tak jak w Stanach Zjednoczonych, życie będzie próbowało wracać do normy mimo wzrostu zachorowań. Jeśli tak, to indeksy nadal mogą iść do góry. Gdyby jednak się okazało, że szpitale w jeszcze większym stopniu będą przepełnione i lokalne władze ponownie będą decydowały o tym, aby zamrażać gospodarkę i sprowadzić epidemię do bardziej kontrolowanego punktu, to oczywiście będzie miało to negatywne przełożenie na aktywność gospodarczą i indeksy z tego powodu mogą znajdować się pod presją. Na razie znajdujemy się blisko popandemicznych szczytów głównie dlatego, że Stany Zjednoczone zwlekają z przywracaniem silnych obostrzeń na wzór tego, co widzieliśmy w kwietniu.
W niektórych krajach te obostrzenia jednak wracają. Czy gdyby również i Stany Zjednoczone zdecydowały się je ponownie wprowadzić, to trzeba liczyć się z mocną przeceną rynkową, chociażby na wzór tego, co widzieliśmy w marcu?
Gdyby Stany Zjednoczone faktycznie przywróciły większe restrykcje, to byłby to szok dla rynków, jednak nie tak duży jak ten marcowy. Wydarzenia z marca i kwietnia były jednak ewenementem. Z niczym podobnym wcześniej się nie spotkaliśmy. Teraz mamy już pewne doświadczenia, więc i skala przeceny, i dramatyzm całej sytuacji nie byłyby aż tak duże, chociaż z pewnością było to odczuwalne. Jeśli chodzi o oczekiwania dotyczące ożywienia gospodarczego, to w związku z tym, że życie wraca do normy, tlą się jeszcze nadzieje, że ożywienie może być V-kształtne i druga połowa 2020 r. może przynieść solidne odbicie. Wszystko jednak będzie zależało od rozwoju pandemii i tego, jak świat będzie reagował na rozprzestrzenianie się wirusa.