W ostatnich miesiącach klienci raczej wycofywali pieniądze z funduszy inwestycyjnych, szczególnie z tych skupionych na instrumentach dłużnych. Z jakim bilansem wpłat i umorzeń zakończy się ten rok w branży TFI?
Rzeczywiście, ostatnie miesiące nie są udane dla funduszy dłużnych. Natomiast w skali całego roku obserwowaliśmy rosnącą dywersyfikację portfeli klientów. Widać było zainteresowanie inwestorów nie tylko tym, co zawsze, czyli właśnie funduszami dłużnymi, ale też funduszami tzw. stabilnymi, mieszanymi oraz funduszami akcji zagranicznych.
Wygląda na to, że inwestorzy chętnie angażowali się w fundusze dłużne akurat w czasie, gdy ceny na tym rynku zbliżały się do szczytu, czyli na przełomie 2020 i 2021 r. Od połowy roku te ceny maleją, a rentowności rosną. Obecnie coraz częściej mówi się, że przecena dobiega już końca, a 2022 r. będzie właśnie rokiem obligacji. Z tej perspektywy patrząc, należałoby dzisiaj zaangażowanie w fundusze dłużne zwiększać, a nie zmniejszać. Klienci TFI robią błąd?
Nie tylko w tym cyklu stóp procentowych, ale też w poprzednich widzieliśmy, że napływy do funduszy obligacji skarbowych intensyfikowały się, gdy ich wyniki osiągały rekordowe poziomy. Ale ten parametr jest odwrotnie skorelowany ze średnim oprocentowaniem pozycji w portfelu. To naturalne: im wyższa stopa zwrotu z ostatnich 12 miesięcy, tym mniejsza oczekiwana stopa zwrotu. Niestety, napływy kumulują się w czasie, gdy ta oczekiwana stopa jest niekorzystna. Teraz mamy odwrotną sytuację. W wielu funduszach stopa zwrotu za ostatnich 12 miesięcy jest ujemna, ale rentowność portfela dochodzi do zachęcających poziomów. W tym momencie dla naszych portfeli konserwatywnego i obligacyjnego, czyli najbezpieczniejszych w naszej palecie, ten parametr sięga 4 proc.