Z tysiąca do 6,5 tys. sklepów wzrosła w ciągu pięciu miesięcy sieć sklepów, z którymi Grupa Żywiec współpracuje w programie skupu butelek. Jeszcze we wrześniu Żywiec informował o pilotażu, do którego zaprosił 1000 sklepów.
Zamysł jest prosty, klient może oddać każdą butelkę wypuszczoną przez Żywiec, bez paragonu, ale dostanie za nią nie 0,5, ale 0,35 zł. Pozostałe 0,15 zł trafia do sklepów na zachętę do uczestnictwa w akcji. Magdalena Brzezińska, rzeczniczka prasowa Żywca, tłumaczy, że ten projekt jest korzystny i dla firmy, i dla środowiska. – Większa liczba odzyskanych butelek oznacza, że spółka może szybciej reagować na zamówienia klientów i mniej zapasów musi uzupełniać nowymi butelkami, co wiąże się z kosztami – mówi rzeczniczka.
To kolejna akcja, która ma zachęcać klientów do zwrotu butelek. Wcześniej Żywiec np. podwyższył kaucję za zwrot butelek czy nawiązywał współpracę z dystrybutorami. Łącznie w ciągu ostatnich trzech lat spółka zmniejszyła liczbę butelek niewracających do browarów o 55 mln sztuk, ale co roku nie wraca około 100 mln butelek.
Wróci kaucja
W tym roku rynek czeka jednak mała rewolucja – nadchodzi, a właściwie wraca, obowiązkowa kaucja za butelki, a być może także i puszki oraz plastikowe butelki PET. Odzyskiwanie szkła z surowców będzie coraz ważniejsze, w miarę nieuniknionego wdrażania gospodarki obiegu zamkniętego. W małych sklepach piwo zapewnia 10 proc. obrotów, projektowany właśnie w Ministerstwie Klimatu obowiązek kaucji za butelki pozostawia jednak wiele niewiadomych.– Bezzwrotne butelki odchodzą do przeszłości, Ministerstwo Klimatu wydaje się być zdeterminowane, że w ciągu kilku miesięcy powstanie system kaucji – mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu. – To wyzwanie dla małych sklepów, by znaleźć miejsce na przechowywanie opakowań oraz stworzyć funkcjonujący system rozliczeń z PSZOK i odbioru, ale jeśli tego nie zapewnimy, to konsumenci pójdą do sklepu, który to oferuje. Trzeba uważać, by rozwiązania nie faworyzowały dużych placówek – kończy Ptaszyński.
Wokół komina
Na tak zaawansowane programy lojalnościowe stać największe firmy. Mniejsze browary regionalne muszą sobie radzić inaczej – i one mają czasem wątpliwości, czy butelki zwrotne faktycznie bardziej się opłacają. Rozwiązania zależą też od zasięgu browaru. Butelka zwrotna funkcjonuje dookoła komina, 150-200 km wokół zakładu, tam, gdzie docierają samochody dystrybucji czy lokalni dystrybutorzy. Samochody które wyjeżdżają z browaru powinny wrócić pełne – mówi Andrzej Olkowski, prezes Browaru Kormoran i prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich. Jak tłumaczy, butelka zwrotna jest o ok. 10 groszy droższa niż bezzwrotna, która kosztuje ok. 60 gr. Do tego dochodzi VAT, który działa jednak na korzyść butelek zwrotnych, bo płaci się go raz za butelkę, która może wrócić do browaru kilka razy. Jednak obsługa butelki zwrotnej, jej powrót, mycie, też kosztuje.