Słowa, słowa, słowa...

MSP wróciło w utarte koleiny konsolidacyjnych zapowiedzi. Koleiny kapitalizmu państwowego. Partyjni kandydaci do rad nadzorczych zacierają ręce

Publikacja: 25.03.2004 09:09

Jeśli minister skarbu coś mówi, to mówi. Zdecydowanie za dużo mówi, zanim rozejrzał się po swoim nowym gospodarstwie, które ma już czwartego zarządcę. Deklaracje i poczynania ministra Kaniewskiego widzi się lepiej na tle losów jego poprzedników. Na przykład wtedy, gdy deklaruje wielką, prywatyzacyjną ofensywę 2004 roku. Spokojnie! Poprzednicy też deklarowali. Nigdy nie spełnili zapowiedzi.

W latach 2001-2003 Skarb Państwa musiał pożyczać grube miliardy na rynku, by zdobyć to, co beztrosko zapisywano w planach budżetowych prywatyzacji. Stąd niedowierzanie, że rok 2004 będzie inny. Pierwszy, jałowy kwartał już za nami.

Jeśli zaś minister mówi, że zacznie od grupy G-8 oraz połączy Grupę Lotos z Orlenem, to właściwą reakcją nie powinno być niedowierzanie, lecz nawrót starych, spiskowych teorii. Przypominają się okoliczności odejścia Kaczmarka, Cytryckiego i Czyżewskiego. Pewnie dlatego znikali, że oparli się kuluarowym naciskom. Naciski wróciły, znajdując odzwierciedlenie w zapowiedziach czwartego ministra. Ale i on przejrzał. Uświadomił sobie, że ponosi osobistą, formalną odpowiedzialność, a podpowiadacze chowają się z tyłu.

Usłyszał ponadpartyjny krzyk protestu z Pomorza, które kibicuje Grupie Lotos - grupie kapitałowej na ukończeniu, czekającej jedynie na decyzje z Warszawy, dotyczące rafinerii południowych. O tyle pilnie potrzebne, że jedna z nich może zaraz upaść. Wkrótce po zaskakującej zapowiedzi, przyszło dementi. Nie będzie kolejnej zmiany planów sektorowych w nafcie (chociaż już nastąpiły przygotowawcze roszady kadrowe w Nafcie Polskiej).

Kolejny odwrót od ministerialnych zapowiedzi, w energetyce, przybrał mocniejszą postać - unieważnienia przetargu na G-8. Minister zrezygnował z kilku miliardów złotych wpływu, w zasięgu ręki, w imię świętego spokoju. Bowiem ten pierwszy krok byłby okupiony niechybną awanturą. O tyle uzasadnioną, że dystrybucja nie jest pierwszym kandydatem do prywatyzacji. W przypadku G-8, polski inwestor rodziłby więcej domysłów i oskarżeń, niż pamiętna sprzedaż Stoenu w ręce niemieckiego inwestora. Unieważniając przetarg, minister rozminował część przedpola dla sejmowej debaty nad prywatyzacją, ale okazało się, że demagogia lała się strumieniami, bo nie potrzebuje żadnego konkretnego pretekstu...

Co zatem pozostało? Wróciło stare, czyli konsolidacja. Tym razem nie cukier, nie stocznie, zbrojeniówka, energetyka czy chemia ciężka. Minister Kaniewski wymówił zaklęcie: Narodowa Grupa Finansowa. Jej treścią jest urzędnicze sklejanie PKO BP i PZU. Technicznie możliwe, ekonomicznie wątpliwe. Raczej gest pod publikę, improwizowany w Sejmie, aniżeli konkretny, rozpracowany w szczegółach projekt. Ministerstwo Skarbu Państwa wróciło w utarte koleiny konsolidacyjnych zapowiedzi. Koleiny kapitalizmu państwowego. Partyjni kandydaci do rad nadzorczych zacierają ręce...

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego