Rozwój organizacji - małej, średniej czy dużej - zależy od podejmowanych decyzji. Dobre decyzje prowadzą do sukcesu, złe (uogólniając) do porażki. Tak jest wszędzie tam, gdzie panuje wolny rynek. Polska rzeczywistość biznesowa jest jednak zaskakująco inna. Krótka historia wolnego rynku wytworzyła u nas specyficzne odmiany decyzji: brak decyzji i superdecyzje. Sam właściwie nie wiem, którą z tych kategorii uznać za bardziej wyjątkową.
Brak decyzji wydaje się prosty i zrozumiały. Po prostu: nie ma. Owszem, toczy się dyskusja, rozpatrywane są opcje, inwestuje się często duże sumy w przygotowanie analiz, sprawdza ryzyko, ocenia takie czy inne prawdopodobieństwo, po czym... cisza jak makiem zasiał. W zasadzie wszystko jest przygotowane, pozostaje tylko podjąć decyzję... I tak zagraniczny inwestor miesiącami negocjuje warunki kupna, aż w końcu kupuje fabrykę... na Słowacji.
Z jakiej przyczyny? Żeby podjąć decyzję, trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność, mieć wizję tego, co dalej, i odwagę, żeby zaryzykować. Trzeba także umieć przekonywać do swoich racji, a czasem wypowiedzieć niepopularne zdanie. Tylko po co to robić? Skoro ma się ciepłą posadkę w miłym otoczeniu, to dobrze jest, jak jest. Za decyzjami często idą zmiany, tylko kto wie, czy na lepsze... No właśnie. Przyczyną braku decyzji jest często brak świadomości rzeczywistych potrzeb organizacji lub takie ich sformułowanie, że interpretacja jest zupełnie dowolna (stąd i rozpatrywane opcje mogą być błędne).
Na chorobę o nazwie "niemoc decyzyjna" cierpi wiele polskich przedsiębiorstw. Zresztą zjawisko to niedługo opiszą pewnie naukowcy. Bo czyż nie jest fenomenem, że rozwój jest, a decyzji brak? A kiedy ktoś się odważy jednak "złamać zasadę" i decyzję podejmie, przygotowane analizy okazują się często nieaktualne, bo rynek rozwija się dynamicznie i... decyzja zła. A posiadacze ciepłych posadek znów odnieśli sukces: nie podejmując żadnej decyzji, podjęli dobrą decyzję.
Drugą specyficznie rodzimą odmianą decyzji są superdecyzje. Superdecyzje podejmuje najczęściej zarząd (szczególnie w dużych organizacjach). Zbiera się i decyduje na przykład, czy można wydać kilkaset złotych na zakup czerwonych długopisów. Cóż, jeśli policzyć godzinową stawkę prezesa i dodać do tego czterech członków, to jasno widać, jak wielkim kosztem podejmuje się takie decyzje. Ale są one w gestii zarządu, i już. I znów, posiadacze ciepłych posadek mogą być spokojni - decyzję musi podjąć zarząd, oni nie muszą nic. (Ci, którzy chcieliby złamać zasadę, w tym przypadku też nie mogą nic.)