Inwestorzy, media, jak i analitycy, już od dłuższego czasu zadają pytanie: dlaczego inwestycje w naszej gospodarce nie rosną tak szybko, jak można byłoby oczekiwać? Nie podejmując się próby odpowiedzi na to pytanie (nikt na razie nie znalazł przekonującego wytłumaczenia tej sytuacji) chciałbym zwrócić uwagę na inny aspekt tego zagadnienia - skalę oczekiwań odnośnie do wzrostu inwestycji.
Nie tylko w mediach, ale i w dyskusjach wśród ekonomistów, często można spotkać opinię, że liczy się tylko dwucyfrowy realny przyrost inwestycji i bez niego Polska nie ma większych szans na utrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego w przyszłości. Oczekiwania sformułowane są więc jasno: dobry wzrost inwestycji powinien wynosić powyżej 10%, a najlepiej gdzieś w okolicach 15-20%. Zadajmy sobie pytanie, na jakiej podstawie zostały sformułowane takie oczekiwania?
Nie można wykluczyć, że wynikają po prostu z czystego chciejstwa. Dobrze jest po prostu mówić, że gospodarka nie może się rozwijać bez wysokiego tempa przyrostu inwestycji. Część komentatorów czasem wpada dodatkowo w dwie pułapki: wzrost inwestycji na poziomie 0% oznacza, że po prostu mamy do czynienia ze stabilizacją inwestycji (w sensie realnym), a nie z brakiem inwestycji w gospodarce; a negatywna kontrybucja inwestycji do PKB nie oznacza też, że firmy nie inwestują.
Jako poważniejsze źródło takich oczekiwań wskazałbym "analizę historyczną". Cząstkowe dane i prace studialne GUS-u wskazują, że okres 1990-1991 to lata spadku inwestycji, a 1992-1994 - to ich stabilizacja. Bardzo dobra dla inwestycji była końcówka 1994 r. i cały rok 1995, kiedy inwestycje w ujęciu realnym rosły w tempie około 20% w porównaniu z odpowiednim kwartałem roku poprzedniego. Od 1996 r. mamy już spójne statystyki, umożliwiające obserwację kwartalnych wyników dotyczących nakładów brutto na środki trwałe utożsamiane z inwestycjami. Pierwsze trzy lata tych statystyk odnośnie do wzrostu realnego inwestycji są wyśmienite, wskazują na silny przyrost o średnio 18,5% wobec odpowiedniego kwartału zeszłego roku. Rekordowy wzrost - o 23,5% - zanotowano w IV kwartale 1997 r. Potem było już tylko gorzej. Lata 1999-2000 to średni przyrost inwestycji o 4,9%, natomiast lata 2001-2003 - to średni spadek o 5,3%. Ostatnie dwa lata to ponowne ożywienie - średni przyrost inwestycji o 5,5%, licząc z ostatnim kwartałem 2005 r., w którym szacuję zwyżkę na 10%.
Po co taka długa wyliczanka cyfr? Po to, by wskazać, że jeśli ktoś oczekuje wzrostu inwestycji o 15-20%, to w bezpośredni sposób nawiązuje do lat 1995-1998. Tyle że czasy się zmieniły. W połowie lat 90. prawie wszystkie duże firmy wymagały solidnej restrukturyzacji. Stary park maszynowy, stare budynki. Czy wciąż tak jest?