Przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki poinformowali niedawno "Parkiet", że chcą odejść w opracowywanym właśnie nowym prawie energetycznym od zatwierdzania taryf w obecnym systemie ex ante na system kontroli taryf ex post. Może Pan nam wyjaśnić, na czym ta zmiana ma dokładnie polegać?
Teraz jest tak, że prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdza taryfy składane do niego we wnioskach przez firmy energetyczne. Bardzo często zdarza się, że nie wyraża on zgody na stawki, które proponują przedsiębiorstwa. Taryfy, które URE zatwierdza corocznie, nie mogą być przekraczane pod groźbą kary pieniężnej. Obecne przepisy mówią wyraźnie, że zadaniem URE jest równoważenie interesów branży energetycznej i końcowych odbiorców. Tymczasem ze strony sektora pojawiają się zarzuty, że to działania naszego urzędu przyczyniają się do tego, że firmy za mało inwestują, że ich przychody kształtują się poniżej kosztów.
Zapewne dlatego Ministerstwo Gospodarki zamierza zmienić system stanowienia taryf na ex post. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, regulacja taryf będzie polegała na tym, że przedsiębiorstwa same wyznaczą taryfy, praktycznie według swojego uznania, i samodzielnie zaczną je stosować. Prezes URE dopiero potem będzie mógł ocenić zasadność zmiany i podjąć w tej sprawie stosowne działania. Obawiam się, że dla odbiorców ten układ będzie bardzo niekorzystny.
Dlaczego?
Bardzo prawdopodobne jest to, że polskie firmy energetyczne będą przyjmować pesymistyczne scenariusze i zawyżać ceny energii. Co więcej, nawet jeśli prezes URE negatywnie zaopiniuje taryfę, którą jakieś przedsiębiorstwo stosowało w danym roku, a następnie zażąda zwrotu nadmiarowo pobranych środków, ewentualne wyrównanie będzie następowało dopiero w następnych latach.