Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał wczoraj, że zeszłoroczne zatrzymanie na dwa dni Emila Wąsacza, byłego ministra skarbu państwa i prezesa Stalexportu, było niesłuszne. Zasądził wypłatę zadośćuczynienia.
- Kwota zadośćuczynienia wynosi 6335 zł i jest symboliczna, ale wyrok gdańskiego sądu oczyszcza mnie z postawionych zarzutów - mówi Emil Wąsacz. Wyrok sądu jest nieprawomocny, a Skarbowi Państwa przysługuje możliwość odwołania się od niego.
Przypomnijmy, że niemal rok temu Emil Wąsacz został, według sądu, niesłusznie zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego na Śląsku. Aresztowanie miało miejsce po posiedzeniu rady nadzorczej Stalexportu i wiązało się z postępowaniem w sprawie nieprawidłowości przy prywatyzacji państwowych spółek, m.in. PZU. W związku z tą sprawą Emil Wąsacz był zawieszony w obowiązkach prezesa Stalexportu od 1 listopada do 31 grudnia 2006 roku.
Giełdowa firma, której E. Wąsacz jest prezesem, przechodzi restrukturyzację. Jednym z jej elementów jest sprzedaż części handlującej wyrobami stalowymi Złomreksowi za 122,5 mln zł. Spółki wstępnie porozumiały się co do ceny, ale jej ostateczna wysokość będzie znana po weryfikacji przez niezależnego biegłego rewidenta. Podpisanie umowy może nastąpić 1 października tego roku.
Stalexport chce się skoncentrować na działalności związanej z obsługą płatnych autostrad (ma już odcinek A4 Kraków -Katowice). Razem z inwestorem strategicznym - Atlantią - stanął do przetargu na Słowacji. Ma on wyłonić konsorcjum, które zbuduje system pobierania opłat na autostradach w tym kraju. Prezes Emil Wąsacz nie chce mówić, ile spółka musiałaby zainwestować na Słowacji i kiedy oraz jakich zysków się spodziewa. Stalexport chciałby też zająć się budową systemu i pobieraniem opłat na autostradzie Konin-Stryków oraz Wrocław - Katowice.