Ssanie akcyzy

W świadomość klientów stacji paliw wpisało się bardzo mocno, że niezależnie od tego, jak zmieniały się ceny ropy na świecie, u nas paliwo zawsze drożało. I choć uwolnienie cen w Polsce zakończyło proces politycznego sterowania rynkiem, to dziś administracja bardzo sprawnie wykorzystuje korzystne tendencje na rynkach światowych.Od dwóch lat ceny ropy tylko spadają. Wciąż i bez względu na okoliczności. Nawet amerykański atak na Irak nie przełamał tego trendu. Jeśli 1997 rok witaliśmy z najwyższymi od czasu wojny w Kuwejcie cenami ropy - ok. 25 USD za baryłkę, to bieżący rok żegnamy z najtańszą ropą od czasu OPEC-owskiego embarga. Dziś ceny spadły już poniżej 9 USD i to jest dobra wiadomość dla całego uprzemysłowionego świata, gdyż mniej płaci za ten podstawowy nośnik energii.Jest to jednocześnie bardzo zła wiadomość dla krajów i koncernów ropę wydobywających.Przegrani eksporterzyKraje eksportujące ropę tracą ogromne pieniądze. Tracą, gdyż zostały one już "wydane" w ich ogromnych budżetach, które nie przewidywały tak niskich cen. Do końca września kraje rozwinięte oszczędziły 81 mld dolarów na zakupach ropy. Nikt nie mógł przewidzieć, że niewielki 3-proc. wzrost produkcji wywoła aż 32-proc. spadek w światowym cash flow należności za ropę.Bo ropa, choć nazywa się ją "czarnym złotem", to nie złoto, które można łatwo magazynować i nie stwarza nadmiernych problemów logistycznych. Ropa to koszmar. Najlepiej byłoby ją wydobyć, załadować na tankowiec, przerobić w rafinerii i natychmiast zużyć. System podaży i popytu jest bardzo niestabilny. Ograniczone możliwości magazynowania powodują, że system traci równowagę, jak to się stało w tym roku. Pojawia się chaos.Po stronie popytu - "azjatycka grypa", bardzo wysokie rezerwy federalne w Stanach i dość ciepła zima na północnej półkuli. Po stronie podaży - wyprzedaż zapasów rosyjskich, żeby się ratować, wzmożone wydobycie państw-producentów i osłabienie kartelu OPEC.Konsumenci ropy w tym roku (jak wspomnieliśmy) robią ogromne oszczędności. Stany Zjednoczone Ameryki oszczędziły przez 9 miesięcy tego roku 21 miliardów USD. My jesteśmy bardzo niewielkim konsumentem ropy w porównaniu z 800 mln ton ropy przerobionymi w Stanach. W ubiegłym roku zużyto prawie 15 mln ton, w tym będzie ok. pół miliona ton więcej. Oznacza to oszczędność w tym roku ok. 600 milionów dolarów dla naszego nadszarpniętego bilansu handlowego.Benzynapachnąca akcyząJednak nie są to oszczędności dla klientów. Ci nie odczuwają żadnej poprawy, gdyż dla nich liczy się efekt końcowy, jak to się mówi w branży - "cena na pompie". A te ceny przez cały rok były zadziwiająco stabilne, jeśli wziąć pod uwagę to, co się działo na świecie. Wszystko to zasługa fiskalizmu Ministerstwa Finansów. Wzrost stawek akcyzy w 1998 roku w przypadku benzyny był olbrzymi, w przypadku oleju napędowego wręcz niespotykany w cywilizowanym świecie. Co by powiedzieli producenci papierosów, gdyby im podniesiono stawki o 65%? Już teraz mówią, że nadmierny fiskalizm gasi popyt w Polsce.Ustawa budżetowa na bieżący rok zakładała (przyjmując za 100% dane z roku 1997) wzrost wpływów do budżetu z tytułu podatków pośrednich o około 25,5%. Paliwa miały w tym mieć 23-proc. udział. Tyle wynosiła pierwsza podwyżka w styczniu. Potem były jeszcze trzy. Gdy tylko ceny ropy spadały, Ministerstwo Finansów dokładało swoich kilka groszy do ceny benzyny i oleju napędowego.Polska w bieżącym roku bardzo zbliżyła się do grupy bogatych państw europejskich pod względem wielkości podatków w paliwach. Daleko nam do oszalałego fiskalizmu paliwowego Wielkiej Brytanii, gdzie w litrze jest już tylko 18% samego paliwa. Ale niewiele brakuje nam do krajów takich, jak Szwecja. Niestety, pod względem siły nabywczej naszych portfeli jesteśmy kilkakrotnie uboższymi klientami.Nic nie jest dane na zawszeNależy podkreślić, że obecna, korzystna dla klientów, niespotykanie niska cena ropy nie musi (i pewnie nie będzie) utrzymywać się wiecznie. Wykorzystanie tej sytuacji do podwyższania podatków uderza w klienta, który nie odczuwa żadnych zysków z korzystnej koniunktury w świecie. Możliwy wzrost ceny surowca będzie skutkował szokiem cenowym dla polskiego rynku paliw. Dlatego przy kalkulowaniu stawek podatku akcyzowego powinny być brane pod uwagę nie tylko dochody budżetu państwa, ale także potencjalne wahania cen surowca.Skutkiem podnoszenia podatku jest również zmniejszenie zachęty w postaci relatywnie taniego paliwa dla przybyszów z Niemiec czy Czech, którzy na południu Polski w przypadku niektórych stacji stanowili do niedawna nawet 70% klientów. Dzisiejszy handel przygraniczny, stymulowany relatywnie tańszymi cenami paliw (relatywnie tańsze niż w Niemczech czy Czechach), jest zagrożony. Nie będzie on już mógł zmniejszyć potężnej luki w bilansie handlowym Polski.

Polska w bieżącym roku bardzo zbliżyła się do grupy bogatych państw europejskich pod względem wielkości podatków w paliwach. Daleko nam do oszalałego fiskalizmu paliwowego Wielkiej Brytanii, gdzie w litrze jest już tylko 18% samego paliwa. Ale niewiele nam brakuje do krajów takich, jak Szwecja. Niestety, pod względem siły nabywczej naszych portfeli jesteśmy kilkakrotnie uboższymi klientami.

ANDRZEJ SZCZĘŚNIAK