Mimo ostrzeżeń analityków o dużym ryzyku
Wraz ze zbliżającym się terminem przyjęcia Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO) telekomunikacyjne giganty walczą o jak najlepszą pozycję wyjściową do ekspansji na rynek Państwa Środka. Mimo ostrzeżeń analityków, że inwestycje w tym kraju obarczone są bardzo wysokim stopniem ryzyka, pierwsze miliardy dolarów już zaczęły płynąć.Ze 130 mln abonentów tradycyjnej telefonii i 70 mln użytkowników telefonów komórkowych Chiny są już drugim pod względem wielkości rynkiem telekomunikacyjnym na świecie. Zdaniem ekspertów International Telecommunication Union (ITU), obecnie tylko 8,6% ludności tego kraju ma stacjonarny telefon, 3,5% ? telefon bezprzewodowy, a dostępem do internetu dysponuje zaledwie 0,7%. Co będzie dalej? Według ostrożnych prognoz, po wejściu Chin do WTO rynek telekomunikacyjny w tym kraju będzie rozwijał się w średnim tempie ok. 20% rocznie.? Mimo dotychczasowych trudności, koncerny o globalnych ambicjach nie mogą sobie pozwolić na ignorowanie tak perspektywicznego rynku ? twierdzi główny analityk oddziału Merrill Lynch w Hongkongu Alistair Scott. I rzeczywiście, pierwsi ryzykanci już się pojawili. Brytyjskiemu Vodafone udało się niedawno kosztem 2,5 mld USD uzyskać 2,5-proc. pakiet akcji w największym tamtejszym operatorze komórkowym China Mobile. Walka była zażarta, a w pokonanym polu pozostały m.in. Deutsche Telekom oraz japoński potentat w tej branży ? NTT DoCoMo.Jednak prawdziwego przełomu dokonał amerykański AT&T. Na początku tego tygodnia jako pierwszy zagraniczny koncern otrzymał on pozwolenie na świadczenie usług telekomunikacyjnych w Chinach. Negocjacje dotyczące utworzenia joint venture z dwoma tamtejszymi państwowymi firmami trwały... 6 lat. ? W żadnym innym kraju AT&T nie napracował się tak dużo nad tak niewielką inwestycją. Jednak każdemu, kto zobaczy ten olbrzymi niemal dziewiczy rynek, świecą się oczy ? powiedział niemieckiemu ?Handelsblattowi? pragnący zachować anonimowość jeden z uczestników negocjacji.Jego zdaniem, władze w Pekinie niezwykle umiejętnie wykorzystują to zainteresowanie i próbują uzyskać możliwie najwięcej pieniędzy oraz potrzebnego know-how bez szkody dla rodzimego przemysłu. ? W rezultacie, jeśli się rzetelnie wszystko podliczy, to wiele zachodnich koncernów, które już nawiązały kontakty z chińską branżą telekomunikacyjną, nie ma raczej co marzyć o zyskach w najbliższej przyszłości ? dodał.Największym ryzykiem są bariery prawne. Wprawdzie pekińskie ministerstwo łączności poczyniło już pierwsze kroki na drodze do przyznania samodzielności tamtejszemu urzędowi regulacji rynku telekomunikacyjnego, jednak przepisy są niejasne i widać, że przy ich tworzeniu nadal wielką rolę odgrywają interesy polityczne. M.in. z tego właśnie względu analityk agencji ratingowej Standard & Poor?s John Bailey zalecił ostatnio zagranicznym inwestorom zwiększoną ostrożność przy angażowaniu się w przedsięwzięcia w Chinach.Tymczasem Pekin po utworzeniu dwóch silnych lokalnych operatorów komórkowych (China Mobile i China Unicom ? obie spółki są już notowane na parkiecie w Hongkongu) zaczynają porządkować rynek telefonii stacjonarnej. Wiadomo że bez zagranicznego kapitału tego nie da się zrobić. W związku z tym w najbliższym czasie na giełdzie powinien zadebiutować dotychczasowy monopolista w tym segmencie, spółka China Telecom (emisja pierwotna ma mieć wartość 10 mld USD). Przed kilkoma dniami wyrażono także zgodę na sprzedaż 11% udziałów w firmie China Netcom, potrzebującej co najmniej 300 mln USD na rozbudowę sieci światłowodowej. Wśród pierwszych chętnych na ten pakiet są m.in. News Corp. oraz Dell.
W.K. ?Handelsblatt?