O blisko 19 proc., do 1,98 zł, spadły wczoraj notowania akcji Skotanu. To najniższy poziom od roku. Kursowi nie pomagają komunikaty o systematycznym zmniejszaniu zaangażowania przez Grażynę Karkosik (właśnie zeszła poniżej progu 10 proc. głosów na WZA), żonę największego akcjonariusza firmy Romana Karkosika. - Uważam, że w spółce nie dzieje się nic, co uzasadniałoby tak mocną przecenę akcji. Spadek kursu jest szczególnie dziwny, gdyż właśnie pojawiają się pozytywne informacje dotyczące naszej przyszłej działalności - mówi Marek Pawełczak, prezes Skotanu.
Zarobią na limitach?
Giełdowa spółka po półtorarocznych oczekiwaniach otrzymała z Ministerstwa Środowiska tzw. list polecający, dotyczący jej inwestycji w instalację biopaliwową. Teraz musi przygotować niezbędną dokumentację i uzyskać aprobatę ONZ.
- Poprzez produkcję biopaliwa będziemy się przyczyniać do redukcji emisji dwutlenku węgla. Ta redukcja, o ile będzie w odpowiedni sposób opomiarowana i zaudytowana, może być przeliczona na prawa majątkowe tzw. jednostki unikniętej emisji. Ich naturalnym odbiorcą są firmy, które przekroczyły przyznane normy i nie mają już praw do emisji CO2. Z dużym deficytem praw do emisji zanieczyszczeń borykają się np. Japończycy - uważa szef Skotanu.
Ile firma może zarobić na tych transakcjach? - Szacujemy, że sprzedaż jednostek unikniętej emisji CO2 mogłaby zapewnić nam kilka milionów euro rocznie, jest to jednak kwestia negocjacji ceny z ostatecznym odbiorcą. Dodatkowo teraz powinno nam się znacznie łatwiej rozmawiać z bankami w sprawie sfinansowania budowy instalacji do produkcji estrów - odpowiada Pawełczak. Przypomnijmy, linia do produkcji biopaliw w Sławkowie o mocy 250 tys. ton rocznie ma być gotowa pod koniec 2009 roku.