Jacek Sz. może być oskarżony o przestępstwo z art. 183 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, czyli o manipulację. Grozi mu grzywna do 5 mln zł albo kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Na razie usłyszał zarzuty. Warszawska Prokuratura Okręgowa pracuje nad aktem oskarżenia. To pierwsza w Polsce sprawa, dotycząca podejrzenia o manipulację notowaniami poprzez działania podejmowane tuż przed otwarciem i zamknięciem sesji giełdowej. Podejrzany nie dokonał ani jednej transakcji, a tylko "ustawiał" teoretyczny kurs otwarcia i zamknięcia.
Manipulacja czy zwykła gra?
Zdaniem biegłego, podejrzany mógł wpływać na kurs akcji (tzw. kurs otwarcia) spółki Orfe poprzez składanie zleceń sprzedaży i zakupu walorów w fazie "przed otwarciem notowań". Dyspozycje te, według biegłego, mogły wpływać na decyzje inwestycyjne innych uczestników rynku, rzutując bezpośrednio na tzw. teoretyczny kurs otwarcia (TKO, czytaj ramka) i mimo że były wycofywane tak, że transakcje nie dochodziły do skutku, to arkusz zleceń wskazywał na znaczący wzrost popytu na akcje Orfe. Zdaniem biegłego, niezorientowani i początkujący gracze mogli sugerować się rzekomym popytem i decydować się na zakup walorów Orfe.
Inwestor się nie zgadza
- To bzdura. W tamtym okresie składałem 200, a nawet 300 zleceń dziennie, w tym tylko kilka dziennie dotyczyło akcji Orfe. Chciałem kupić akcje tej spółki w odpowiedzi na dość duże zlecenia sprzedaży, które były składane "po każdej cenie" (PKC) tuż przed rozpoczęciem notowań. W momencie kiedy zlecenie sprzedaży przed otwarciem było wycofywane, ja wycofywałem zlecenie kupna. Inaczej bowiem moje zlecenie spowodowałoby znaczący wzrost kursu - twierdzi inwestor Jacek Sz. - Ostatecznie na inwestycji w Orfe straciłem około 20 tys. zł. Teraz po blisko trzech latach oskarża się mnie o manipulację. Przecież do żadnej transakcji nie doszło. Jestem aktywnym graczem giełdowym od kilkunastu lat. Moje roczne obroty w zeszłym roku wyniosły ponad 160 mln zł. Trudno kontrolować wszystkie zlecenia. Zresztą przyjmując logikę biegłego, mogę zostać skazany za intencję - choć i tej nie miałem - a nie za czyn. To kompletny absurd - dodaje. - Absolutnie nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów - kończy inwestor.