Niewielkie obroty notowane ostatnio na giełdzie świadczą o mocnym zniechęceniu inwestorów przeciągającą się dekoniunkturą. Sprzyjają one również silniejszym zmianom kursów akcji i wartości indeksów. Lekkie plusy na otwarciu wczorajszej sesji (być może spowodowane wzrostem sprzedaży nowych domów w USA) zdołały się utrzymać jedynie przez 1,5 godziny. Później nastąpiło 60 minut wyraźnych spadków, które sprowadziły WIG20 50 punktów w dół, niemal do poziomu 2500 pkt. Dopiero wówczas popyt był w stanie zrównoważyć wzmożoną podaż akcji.

Dosyć ciekawym aspektem warszawskiej giełdy jest to, że inwestorzy w mniejszym stopniu reagują na dane z polskiej gospodarki, niż na informacje płynące zza oceanu. We wtorek bez echa przeszły dane o rodzimej sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia. Również wczorajsza decyzja Rady Polityki Pieniężnej i późniejszy komunikat po posiedzeniu Rady nie miały wielkiego wpływu na warszawską giełdę. Dla odmiany, mogło się wydawać, że byki z zadowoleniem powitają kolejne informacje z rynku amerykańskiego. Wczorajsze dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku okazały się kolejną wiadomością z USA, która dobrze została przyjęta przez większość zagranicznych rynków akcji. Jednak na warszawskiej giełdzie ich efektem było tylko niewielkie odbicie.

Niepokojące mogły być wczorajsze informacje o huraganie Gustav, zbliżającym się do zatoki meksykańskiej. Bezpośrednim ich skutkiem była zwyżka cen ropy. Chociaż siła tego żywiołu zaczęła później słabnąć do skali cyklonu tropikalnego, jednak może on jeszcze w najbliższym czasie wpływać zarówno na cenę ropy, jak i na rynki akcji.

W odróżnieniu od dużych spółek, lepiej radziły sobie firmy małe i średnie. Przykładowo: lubiane przez spekulantów spółki ze stajni Romana Karkosika - Midas i Krezus, zyskały odpowiednio 12 i 7 proc. Na ogólny obraz giełdy wpływają jednak głównie duże firmy o znacznej kapitalizacji. Do poprawy ich notowań potrzeba jednak zarówno większego kapitału, jak i lepszych nastrojów większości inwestorów.

DM PENETRATOR