Z ankiety KNF wynika, że w całym roku banki planują zwiększyć akcję kredytową dla korporacji o 12 proc., tymczasem pierwsze miesiące pod tym względem były słabe. Czy pana zdaniem to wciąż realny cel?
Nie wierzę, aby rynek mógł rosnąć w dwucyfrowym tempie. Jeśli wzrośnie, to w tempie jednocyfrowym, pewnie w przedziale 5–7 proc. Zastrzegam „jeżeli", bo na razie nie widzimy dużego zapotrzebowania firm na kredyty. Problemem jest mały popyt, a nie mała ich podaż. Łatwość pozyskania kredytu jest dość duża, skłonność banków do ich udzielania wysoka, bo gospodarka, poza tylko niektórymi sektorami, dobrze się rozwija.
Czy nałożony na banki podatek od aktywów jest czynnikiem hamującym?
Nie ma wątpliwości, że podatek bankowy jest jednym z głównych wyzwań dla sektora w tym roku, w szczególności w segmencie przedsiębiorstw. Jest on szczególnie dotkliwy tam, gdzie marże były najniższe, a więc przy finansowaniu największych przedsiębiorstw. Są przypadki, gdzie ceny nie odzwierciedlają obecnych uwarunkowań, niemniej jednak nie ceny decydują o dynamice rynku kredytów. Największy problem związany jest z brakiem popytu firm na finansowanie. Zestawienie wskaźników makroekonomicznych, takich jak PMI, utrzymujący się powyżej 50 proc., rekordowo wysoka wartość depozytów przedsiębiorstw w okolicach 240–260 mld zł, wysokie wykorzystanie mocy produkcyjnych na poziomie powyżej 80 proc., widziane ostatnio przed kryzysem, oraz historycznie najniższe w naszym kraju stopy procentowe i tani kredyt to warunki, które wskazują, że powinniśmy odnotowywać dynamiczny wzrost inwestycji.
Ale go nie ma. Inwestycje firm w I kwartale spadły o prawie 2 proc. rok do roku, pod raz pierwszy od III kwartału 2013 r. Dlaczego?