Polityka może zaszkodzić gospodarce Francji. Czy Macron się zakiwał?

Francuski rating kredytowy znów został ścięty, po wraz z kolejnym kryzysem rządowym spadły szanse na redukcję deficytu finansów publicznych, który jest jednym z najwyższych w Unii Europejskiej. Polityka ciąży też wzrostowi gospodarczemu i giełdzie.

Publikacja: 20.12.2024 06:00

Francois Bayrou został desygnowany na nowego premiera Francji. Kieruje on Ruchem Demokratycznym, wch

Francois Bayrou został desygnowany na nowego premiera Francji. Kieruje on Ruchem Demokratycznym, wchodzącym w skład prezydenckiego bloku Razem dla Republiki.

Foto: Fot. Thomas SAMSON/AFP

We Francji zaczął się kolejny odcinek kryzysowej politycznej telenoweli. Tak można skomentować to, że prezydent Emmanuel Macron nominował Francois Bayrou na nowego premiera.

Nominat nie jest człowiekiem nowym w polityce, w latach 1993–1997 był ministrem edukacji narodowej, a w 2017 r. ministrem sprawiedliwości. Kieruje centrową partią Ruch Demokratyczny wchodzącą w skład Razem dla Republiki, czyli prezydenckiego bloku w parlamencie. Jego rząd będzie mniejszościowy, chyba że zdoła przekonać do siebie część opozycji, na przykład Partię Socjalistyczną wchodzącą w skład bloku Nowego Frontu Ludowego. Jest duże ryzyko, że upadnie po kilku miesiącach administrowania krajem, a wówczas prezydent będzie szukał kolejnego rozwiązania tymczasowego. Blok Macrona ma za mało głosów na samodzielną większość, a wciśnięty jest w parlamencie między skrajną lewicę i nacjonalistów ze Zjednoczenia Narodowego. Nowych wyborów nie można rozpisać do czerwca, a taki pat polityczny irytuje inwestorów. Świadczy o tym choćby to, że agencja Moody’s w dniu wyznaczenia Bayrou na nowego premiera obcięła rating kredytowy Francji z poziomu Aa3 do Aa2.

Niszcząca niepewność

– Agencja Moody’s uzasadniła ten ruch, twierdząc, że kondycja francuskich finansów publicznych znacząco się pogorszy w nadchodzących latach. Moody’s nie jest przekonana, że przyszły rząd obniży w krótkim terminie francuski deficyt budżetowy. Cięcie dokonane przez Moody’s było zgodne z wcześniejszymi decyzjami agencji Fitch i S&P, ale skupiało się na francuskim deficycie budżetowym i ryzyku, jakie on niesie dla stabilności rynku obligacji – twierdzi Kathleen Brooks, analityczka XTB.

W ostatnich tygodniach rentowność francuskich obligacji dziesięcioletnich zbliżyła się do rentowności podobnych greckich papierów, a niekiedy lekko ją nawet przewyższała. Bynajmniej nie świadczy to o tym, że Francja jest postrzegana przez rynki jako potencjalny bankrut. W tym tygodniu rentowność jej dziesięciolatek była nieco powyżej 3 proc., co jest stosunkowo bezpiecznym poziomem. Francuskie papiery miały jednak w ostatnich tygodniach rentowność wyższą od podobnych obligacji wszystkich dawnych „słabych ogniw strefy euro” poza Włochami. Dochodowość francuskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła przez ostatnie 12 miesięcy z poziomu około 2,5 proc., a szczyt na poziomie 3,37 proc. osiągnęła na przełomie czerwca i lipca, czyli między dwiema turami ostatnich wyborów parlamentarnych.

Czytaj więcej

Moody's obniżył rating kredytowy Francji ze względu na „fragmentację polityczną”

Słabo radziła sobie w tym roku również francuska giełda. CAC 40, jej główny indeks, spadł od początku stycznia prawie o 3 proc., co częściowo można wytłumaczyć spowolnieniem gospodarczym w Chinach (które źle wpływa na wyniki producentów dóbr luksusowych dominujących na giełdzie paryskiej).

Francja jest jednym z krajów UE o największym deficycie finansów publicznych. Komisja Europejska szacowała w listopadzie, że wyniesie on w tym roku 6,2 proc. PKB. (większy deficyt, rzędu 8 proc. PKB, ma mieć w tym roku jedynie Rumunia). W 2025 r. ma on zejść według KE do 5,3 proc. PKB. Sytuacja polityczna sprawia jednak, że taki scenariusz wydaje się bardzo wątpliwy.

– Parlament jest podzielony na trzy bloki i nie ma kombinacji partii, które uzyskałyby większość i wspierałyby redukcję deficytu. Poprzednie wysiłki mające na celu cięcia fiskalne spotkały się z ogromnym sprzeciwem społecznym. Dwa spośród trzech głównych bloków w parlamencie szły do wyborów z hasłami znaczącego poluzowania polityki fiskalnej oraz cofnięcia poprzednich reform, w tym niewielkiej podwyżki wieku emerytalnego wdrożonej w 2022 r. – przypomina Andrew Kenningham, główny europejski ekonomista Capital Economics. Jego zdaniem nie ma obecnie ryzyka dużego francuskiego kryzysu zadłużeniowego, ale różnice pomiędzy rentownościami francuskiego długu i obligacji innych krajów strefy euro powinny rosnąć. – Większy kryzys zadłużeniowy, w którym różnica między niemieckimi i francuskimi obligacjami sięgnęłaby 200 pkt baz. i więcej, stałby się od razu zagrożeniem dla strefy euro wymagającym zrobienia „wszystkiego, co możliwe” – dodaje Kenningham.

Czytaj więcej

Macron wzmocnił ekstremistów i zafundował krajowi impas

Niepewność polityczna może też ciążyć wzrostowi gospodarczemu we Francji.

„Ciągłe zagrożenie upadkiem każdego rządu, niemożliwość przyjęcia budżetu oraz perspektywa kolejnych wyborów napędzają niepewność. To jest niszczące zarówno dla wydatków konsumenckich jak i dla inwestycji” – uważają analitycy ING. Spodziewają się, że władze Francji w końcu przeforsują cięcia fiskalne, które wraz z niepewną sytuacją w globalnym handlu przyczynią się do spowolnienia wzrostu gospodarczego z 1,1 proc. w 2024 r. do 0,6 proc. w 2025 r.

Zebrane przez agencję Bloomberg prognozy analityków dla PKB Francji na 2025 r. przewidują jego wzrost pomiędzy 0,5 proc. a 1,3 proc. Francuzi mogą się pocieszać, że wyglądają one nieco lepiej niż dla Niemiec, które są w przedziale od spadku o 0,3 proc. do wzrostu o 1,3 proc. Raczej słabe to jednak pocieszenie.

Zagrożenie z lewej strony

Gdy Macron rozpoczynał swoje rządy w 2017 r., cieszył się poparcie społecznym przekraczającym 55 proc. Na jesieni 2024 r. wynosiło jedynie 17 proc., by po ceremonii ponownego otwarcia katedry Notre Dame skoczyć do 22 proc. Kiepskie sondaże nie są jednak przeszkodą, by rządził do końca swojej drugiej kadencji. Następne wybory parlamentarne we Francji mają się odbyć dopiero w 2027 r. Oba bloki opozycyjne mogą grać na przedłużanie pata politycznego i wymuszenie rezygnacji na prezydencie. Nic nie wskazuje jednak na to, by Macron chciał oddać władzę. Francuska prokuratura próbuje za to zablokować w przyszłości możliwość ubiegania się o prezydenturę przez Marine Le Pen, czyli przywódczynię nacjonalistycznego Zjednoczenia Narodowego. Może zostać skazana za defraudację funduszy publicznych (a w praktyce za uchybienia polegające na wypłacaniu wynagrodzeń asystentom ze środków europarlamentu, a nie funduszy partyjnych), co zamykałoby jej drogę do ubiegania się o stanowiska publiczne.

Francuski establishment polityczny tak się zafiksował na kwestii zwalczania Le Pen i jej stronnictwa, że przestał zwracać uwagę na zagrożenie dla systemu idące ze strony Nowego Frontu Ludowego i skrajnej lewicy. Blok Macrona podczas ostatnich wyborów parlamentarnych wręcz ułatwiał radykalnym lewicowcom zdobywanie mandatów, byle tylko zaszkodzić nacjonalistom. Nie zwracał uwagi na to, że wśród polityków Nowego Frontu Ludowego są miłośnicy Hamasu i ludzie inspirujący się socjalistycznym reżimem w Wenezueli. To skutkowało powstaniem parlamentu, który uniemożliwia skuteczne rządzenie Francją.

Niemcy również może czekać powyborcza niestabilność

W kryzysie politycznym pogrążyły się również Niemcy. Rząd Olafa Scholza przegrał głosowanie nad wotum zaufania. Otwiera to drogę do rozwiązania Bundestagu i przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych w lutym. Sondaże wskazują obecnie, że w tych wyborach zwyciężyłaby centroprawicowa koalicja CDU/CSU, a nowym kanclerzem mógłby zostać jej przywódca Friedrich Merz. Jego stronnictwo nie zdobyłoby jednak samodzielnej władzy i musiałoby szukać koalicjantów. Drugą partią w sondażach jest nacjonalistyczna Alternatywa dla Niemiec, z którą mainstream polityczny odmawia wchodzenia w alianse. Kanclerz Scholz liczy więc na to, że jego lewicowa partia SPD, choć straciłaby sporo mandatów, to i tak stałaby się niezbędnym elementem przyszłej koalicji rządzącej, a on wicekanclerzem. Choć więc doszłoby do „zwrotu w prawo” (w tym w polityce międzynarodowej, gdyż Merz jest uważany za polityka proamerykańskiego), to jednak członkowie obecnej ekipy mogliby zachować spory wpływ na rządy.

Dotychczas rządziła w Niemczech koalicja SPD, Zielonych oraz liberalnej partii FPD. Rozpadła się m.in. w wyniku sporów o politykę gospodarczą. Christian Lindner, minister finansów z FDP, nie chciał się zgodzić na zwiększenie wydatków budżetowych w celu stymulacji gospodarczej. Duże kontrowersje wzbudzała też działalność Roberta Habecka, ministra gospodarki i ochrony klimatu, reprezentującego Zielonych. Przeciwnicy polityczni nazywali go „ministrem recesji” ze względu na dużą gorliwość we wdrażaniu polityki mającej chronić klimat kosztem wzrostu gospodarczego. Niemcy przez ostatnie dwa lata były krajem znajdującym się na krawędzi recesji. Co drugi kwartał dochodziło tam do spadku PKB. Przyczyniły się do tego rosnące koszty energii oraz utrata konkurencyjności przez niemiecki przemysł, a szczególnie przez koncerny motoryzacyjne. Dekoniunktura w Niemczech szkodziła też polskiej gospodarce. HK

Gospodarka światowa
Minister Andrzej Domański stanie na czele ECOFIN-u. O co będzie walczył?
Gospodarka światowa
Przecena w Europie, po ostrej wyprzedaży w USA
Gospodarka światowa
Dwie japońskie marki chcą się połączyć
Gospodarka światowa
Fed obniża stopy procentowe zgodnie z oczekiwaniami, ale prognozy zaskoczyły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. z najlepszą usługą wymiany walut w Polsce wg Global Finance
Gospodarka światowa
Zły czas dla bankierów inwestycyjnych
Gospodarka światowa
Wall Street przyciąga kapitał w grudniu