Fatalny występ prezydenta Joe Bidena w debacie przedwyborczej i kryzys w obozie demokratów (wśród których jest coraz więcej zwolenników wymiany Bidena na innego kandydata partyjnego) przyczyniły się do wzrostu szans na powrót Donalda Trumpa do Białego Domu. Byłemu prezydentowi pomógł też wyrok Sądu Najwyższego mówiący, że prezydent ma immunitet w sprawach związanych z pełnieniem przez niego urzędu. Skomplikował on sprawy sądowe prowadzone przeciwko Trumpowi. Sondaże przeprowadzone w ostatnich dniach (i obejmujące również pojedynek z innymi potencjalnymi kandydatami demokratów) dają Trumpowi przewagę od 1 do 8 pkt proc. Przegrywa on jedynie w hipotetycznym starciu z byłą pierwszą damą Michelle Obamą. Wall Street kreśli już więc scenariusze na okres po możliwej wygranej Trumpa.
Czytaj więcej
Spektakularna porażka Joe Bidena w debacie przedwyborczej z Donaldem Trumpem, nie wywołała paniki na giełdach w USA. Inwestorzy cieszyli się natomiast z dobrego odczytu inflacji PCE.
Gra pod inflację
Jak na razie rosnące szanse zwycięstwa Trumpa nie popsuły nastrojów inwestorom giełdowym. Indeks S&P 500 od początku roku do środowego otwarcia zyskał 15,5 proc. I półrocze roku wyborczego było dla niego najlepsze od 1976 r., a w dzień po fatalnej dla Bidena debacie ustanowił rekord. We wtorek przebił poziom 5500 pkt, a Nasdaq Composite przekroczył 18 000 pkt.
Dolar umocnił się od początku roku o 2,6 proc. wobec euro, ale od zeszłego czwartku osłabł o 0,8 proc. Po tym jak Sąd Najwyższy wydał w poniedziałek wyrok dotyczący immunitetu Trumpa, rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich zbliżyła się do 4,5 proc., czyli najwyższego poziomu od końcówki maja. Później jednak umiarkowanie ona spadała i w środę po południu wynosiła 4,43 proc. To, że wcześniej skoczyła, interpretowano jako wyraz przekonania inwestorów, że ewentualna przyszła administracja Trumpa będzie prowadziła bardziej luźną politykę fiskalną i wdroży decyzje, które mogą pomóc utrzymać się dłużej „uporczywej” inflacji.