Prognozy mówiące o wywołanej sankcjami szybkiej katastrofie gospodarczej w Rosji jak dotąd się nie spełniły. Sankcje były bowiem wprowadzane stopniowo, a najważniejsza ich część – rezygnacja państw Unii Europejskiej z zakupów rosyjskiej ropy dostarczanej drogą morską – zaczęła być wdrażana dopiero w grudniu. Ponieważ zeszły rok przyniósł wzrost cen surowców energetycznych (związany m.in. z obawami o skutki sankcji), Rosja zdołała zrekompensować sobie finansowo mniejszą sprzedaż tych surowców. Kreml zyskał więc poduszkę finansową pozwalającą mu na przedłużanie wojny. Na jak długo może ona jednak starczyć? Problem z odpowiedzią na to pytanie mają pewnie nawet decydenci z Kremla.
„Sankcje nałożone na Rosję coraz bardziej niepokoją Putina. Podczas ostatniej rozmowy wideo z Elwirą Nabiuliną, prezesem Banku Centralnego Federacji Rosyjskiej, prezydent, na wpół żartując, spytał: »No to kiedy będziemy w d...? Niedługo? Czy wytrzymamy jeszcze trochę«. Nabiulina odpowiedziała mu: »Władimirze Władimirowiczu, nie wiem jak jest z d..., ale ch... nadejdzie we wrześniu«” – napisał w serwisie Telegram Generał SWR, tajemniczy użytkownik publikujący dużo trudnych do sprawdzenia rewelacji ze szczytów rosyjskiej władzy.
Rosnący deficyt
Pewne powody do niepokoju mogły dać kremlowskim decydentom dane o finansach publicznych za styczeń. Wskazywały one, że deficyt budżetowy wyniósł 1,761 bln rubli (25 mld USD lub 105,6 mld zł). Jak na styczeń był on rekordowy. Licząc rok do roku, przychody budżetowe Rosji spadły o 35 proc., a wydatki o 59 proc. Trudno na podstawie jednego miesiąca robić prognozy na resztę roku, ale trzeba pamiętać, że zaplanowany przez rząd deficyt budżetowy na 2023 r. ma wynieść około 3 bln rubli, czyli około 2 proc. PKB. Władze założyły jednak, że taki deficyt uda się osiągnąć przy średniej cenie baryłki ropy naftowej wynoszącej 70 USD. Może się to okazać jednak nierealne. W Unii Europejskiej i krajach G7 obowiązuje obecnie pułap cenowy dla rosyjskiej ropy wynoszący 60 USD za baryłkę. Rosja próbuje sobie rekompensować straty ponoszone na rynku europejskim, sprzedając więcej ropy do Chin, Indii oraz innych gospodarek wschodzących. Klienci jednak domagają się sporych rabatów cenowych. Baryłka rosyjskiej ropy gatunku Ural kosztowała w styczniu średnio 50 USD, czyli blisko 40 mniej niż rok wcześniej. Oficjalne dane za styczeń mówią, że przychody ze sprzedaży ropy i gazu spadły w zeszłym miesiącu o 46 proc. rok do roku, do około 6 mld USD. Przychody wypracowywane poza tym sektorem zmalały natomiast o 28 proc.
Czytaj więcej
Wydatki ponoszone przez Rosję na wojnę tylko w ograniczonym stopniu przyczyniły się do wzrostu produkcji jej przemysłu zbrojeniowego.