Bunt Chińczyków przyspiesza odejście od błędnej strategii

Protesty, do których doszło w wielkich chińskich miastach, na tyle zaniepokoiły władze, że skłoniły je do przyspieszenia tempa luzowania restrykcji pandemicznych. To jednak nie oznacza, że przed końcem roku decydenci z Pekinu całkowicie porzucą dotychczasową politykę.

Publikacja: 11.12.2022 19:27

Biała, pusta kartka papieru stała się symbolem protestów antylockdownowych w Chinach. Ich uczestnicy

Biała, pusta kartka papieru stała się symbolem protestów antylockdownowych w Chinach. Ich uczestnicy zakpili w ten sposób z cenzury. Wszak nie można im zarzucić trzymania transparentów z „wrogimi” hasłami. Fot. Lam Yik/Bloomberg

Foto: Lam Yik

Giełda w Hongkongu zadziwiająco szybko wyczuła to, że w Pekinie zmieni się polityka. Hang Seng, jej główny indeks, zyskał już ponad 30 proc. od dołka z końcówki października. W górę w tym czasie szły zarówno akcje spółek technologicznych, konsumenckich, jak i operatorów kasyn. Analitycy Morgan Stanley podnieśli rekomendację dla chińskich akcji do „przeważaj”. W sposób „byczy” zaczęli też je postrzegać m.in. analitycy Citigroup. Sygnałem do tego zadziwiającego odbicia była jedna, anonimowa notka na portalu społecznościowym WeChat – rzekomy przeciek mówiący, że decydenci z Komunistycznej Partii Chin nakazali wirusologom przygotować plan stopniowego luzowania restrykcji pandemicznych. Inwestorzy głęboko uwierzyli w tę narrację, choć w następnych dniach napływały z Państwa Środka statystyki mówiące o kolejnych rekordach zakażeń na Covid-19 i doniesienia o kolejnych lockdownach, które objęły m.in. część dzielnic Pekinu. Luzowanie restrykcji wydawało się mrzonką. Aż do tragicznych wydarzeń z 24 listopada.

Doszło wtedy do pożaru jednego z bloków mieszkalnych w Urumqi, stolicy regionu autonomicznego Xinjang. W pożarze zginęła dziesięcioosobowa rodzina objęta kwarantanną covidową. Szybko pojawiły się pogłoski, że nie mogła ona uciec z płonącego mieszkania, bo drzwi miała zamknięte od zewnątrz na kłódkę a straż pożarna miała problem z wjazdem na osiedle objęte lockdownem. Doszło więc do masowych protestów i zamieszek. Wkrótce fala gniewu społecznego rozlała się po kraju. Zastrajkowali studenci, a na ulicach wielkich miast – w tym Pekinu, Szanghaju i Wuhanu – doszło do demonstracji wymierzonych w lockdowny i we władzę Xi Jinpinga, prezydenta Chin. Nie znamy skali tych protestów. Cenzura mocno się napracowała, by blokować informacje o nich. Pojawiły się doniesienia o tym, że telefony jednej z popularnych chińskich marek „samoczynnie” usuwały swoim użytkownikom filmy z protestów. Mimo to do globalnych mediów przedarły się choćby zdjęcia z Kantonu, gdzie demonstranci starli się z policjantami ubranymi w białe, covidowe kombinezony. Tempo rozprzestrzeniania się protestów musiało poważnie wystraszyć władze, gdyż zaczęły one iść na ustępstwa. W zeszły weekend rozpoczęto w Pekinie demontaż wielu punktów przeprowadzania testów na Covid-19. Negatywny wynik tych badań przestał już być wymagany, by być wpuszczonym do sklepu. W Shenzen nie trzeba już okazywać wyników wymazu, by wejść do metra czy autobusu. Część najbardziej dotkliwych restrykcji pandemicznych została cofnięta. Ale czy to oznacza, że życie w Chinach szybko wróci do normalności?

Drakońskie środki

W czasie, gdy niemal cały świat uznał, że wariant omikron jest na tyle słaby, że nie potrzeba go zwalczać lockdownami, Chiny wciąż twardo trzymały się swojej polityki zerocovidowej, polegającej na tłumieniu za pomocą drastycznych środków nawet najmniejszych ognisk zakażeń. Widać to było choćby wiosną, podczas lockdownu w Szanghaju i kilkudziesięciu innych metropoliach. Na terenach objętych restrykcjami zamykano wówczas ludzi w mieszkaniach i raz na kilka dni dostarczano im jedzenie. Jesień przyniosła nową falę lockdownów, podczas której władze lokalne znów okazywały kreatywność w nadgorliwości. We wrześniu mieszkańcom Chengdu zabroniono opuszczać domów po trzęsieniu ziemi. Koszmarem stało się podróżowanie po Chinach. Przejazd przez wiele miast wymagał zameldowania się na posterunku policji. Gdy w okolicy pojawiało się ognisko zakażeń, osoba podróżująca przez ten teren była wciągana na listę ludzi poddanych kwarantannie. Sama kwarantanna często natomiast oznaczała pobyt w specjalnym ośrodku – nawet jeśli zakażenie było bezobjawowe. Tego typu zarządzenia były bardzo kosztowne dla gospodarki. W drugim kwartale wzrost PKB zwolnił, głównie z powodu lockdownów, do 0,4 proc. rok do roku. W porównaniu z pierwszym kwartałem gospodarka Chin skurczyła się o 2,7 proc. Dane za czwarty kwartał pewnie też będą słabe, ale raczej nie aż tak kiepskie.

„Koszty ekonomiczne dynamicznej polityki zerocovidowej rosły, gdyż każdy nowy wariant wirusa rozprzestrzeniał się szybciej. Wcześniej ocenialiśmy, że poziom restrykcji pandemicznych dominujący w ostatnich miesiącach kosztował Chiny 4–5 proc. PKB w utraconej aktywności gospodarczej. To ponad pół biliona dolarów rocznie” – piszą analitycy Goldman Sachs. Lockdowny skłaniały też część zagranicznych koncernów do rozważania relokacji produkcji z Chin. (Według „The Wall Street Journal” plany relokacji chce przyspieszyć koncern Apple, tak by produkować 40–50 proc. swoich smartfonów w Indiach). Na to nakładały się skutki wciąż niezakończonej wojny handlowej z USA i ogólnego osłabienia światowego popytu na chińskie dobra eksportowe. Wskaźnik CNBC Supply Chain Map pokazywał na początku grudnia spadek zamówień z USA składanych w chińskich fabrykach aż o 40 proc. Dane firmy badawczej Project44 mówią natomiast, że przewozy kontenerowe z Chin do USA spadły od sierpnia do końca listopada o 21 proc. Załamanie popytu na chińskie produkty jest więc spore.

Strategia wyjścia

Władze same szukały więc strategii wyjścia z tego kryzysu. Wysyłały jednak sprzeczne sygnały społeczeństwu. W listopadzie opublikowano nowe 20-pkt wytyczne dotyczące walki z pandemią. Wskazywano w nich, że władze prowincji i miast nie powinny zbyt pochopnie wprowadzać lockdownów. Zamiast tego miały nastawić się na bardziej ukierunkowaną walkę z ogniskami zakażeń. W praktyce niewiele z tego zdołano wdrożyć przed wybuchem fali protestów. Władze lokalne nadal ścigały się w nadgorliwej polityce zerocovidowej, gdyż nie chciały być obwiniane o wzrost liczby infekcji. Wkrótce jednak nowe wytyczne stały się bronią w rękach protestujących. Mieszkańcy jednego z pekińskich osiedli obronili się przed lockdownem, wskazując przedstawicielom władz lokalnych konkretne punkty tych reguł. Obawa przed rozszerzaniem się demonstracji sprawiła również, że w Pekinie zrezygnowano z wysyłania zainfekowanych do specjalnych ośrodków. Nagle uznano, że wystarczy kwarantanna domowa.

To jednak nie musi oznaczać, że restrykcje covidowe zostaną szybko zniesione. Analitycy Nomury spodziewają się ich cofnięcia do końca marca. Goldman Sachs za najbardziej prawdopodobny scenariusz uznaje odmrażanie gospodarki dopiero w drugim kwartale 2023 r. Covid nadal będzie więc ciążył Chinom.

Gospodarka światowa
Brytyjskie obligacje i funt pod dużą presją
Gospodarka światowa
Produkcja przemysłowa w Niemczech wzrosła w listopadzie bardziej niż oczekiwano
Gospodarka światowa
USA. Cła poprzez stan nadzwyczajny?
Gospodarka światowa
Zamówienia mocno tąpnęły w fabrykach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Amerykańscy kongresmeni mocno zarabiają na akcjach
Gospodarka światowa
Chiny rozszerzają program handlu konsumenckiego, aby ożywić wzrost gospodarczy