W połowie lipca w jednej z naszych analiz dla „Parkietu” wyszliśmy z przypuszczeniem, że nadejście recesji w USA staje się scenariuszem bazowym. Do takiej konkluzji skłaniały nas historyczne skutki wysokiej inflacji, czy też zachowanie krzywej rentowności obligacji. Cztery miesiące później okazuje się, że z jednej strony niewiele z twardych danych makro na szczęście wskazuje na to, że owa recesja już się rozpoczęła (stopa bezrobocia do października drgnęła w górę o symboliczne 0,2 pkt proc.), a z drugiej sygnały świadczące o jej nadciąganiu nie tylko nie osłabły, lecz wręcz przeciwnie – radykalnie nasilają się.
Sprawdzony sygnał od Conference Board
Do dyżurnego tematu, jakim jest konsekwentne odwracanie się krzywej rentowności obligacji (które w porównaniu z lipcową analizą stało się szersze i głębsze), doszedł właśnie kluczowy sygnał wysłany przez bacznie obserwowany indeks wyprzedzający (Leading Economic Index, LEI) Conference Board. Roczna zmiana LEI spadła w październiku do -2,7 proc. Jak pokazuje pierwszy wykres, zejście wskaźnika do tego pułapu historycznie oznaczało, że recesja jest już tuż-tuż, lub że nawet się właśnie rozpoczyna. Poprzednio podobne sygnały odnotowano m.in. po marcu 2020 (później oficjalny początek recesji instytut NBER datował na luty 2020), po listopadzie 2007 (miesiąc przed oficjalnym początkiem recesji), po grudniu 2000 (trzy miesiące przed recesją). Ogółem z przeanalizowanych przez nas danych sięgających lat 70. XX wieku wynika, że spadek rocznej zmiany LEI do poziomu podobnego do tego, co w październiku br., pojawiał się od pięciu miesięcy przed startem recesji do jednego miesiąca po starcie. Średnio wychodzi niecały miesiąc wyprzedzenia względem recesji.
Jeśli zatem wierzyć sprawdzonym historycznie na przestrzeni wielu dekad sygnałom Conference Board LEI, scenariusz recesji – wcześniej jedynie hipotetyczna możliwość – może zacząć się niebawem materializować, chyba że obecny cykl jest całkowicie odmienny od historycznej normy i wpisze się w nadzieje na to, że „tym razem będzie inaczej”.
Naszym celem nie jest jednak oczywiście epatowanie „straszliwą” wizją recesji, lecz raczej znalezienie historycznej zależności między końcem bessy na Wall Street a kwestią recesji.
Dno zawsze dopiero po rozpoczęciu recesji...
Rzut oka na drugi wykres szybko pozwala sobie uświadomić prostą regułę – kiedy już dochodziło do recesji zgodnie z powszechnie akceptowaną metodologią instytutu NBER (National Bureau of Economic Research), to dno trendu spadkowego na Wall Street NIGDY nie pojawiało się przed rozpoczęciem recesji, lecz dopiero w jej trakcie. Średnio rzecz biorąc, S&P 500 twarde dno „uklepywał” sześć miesięcy po umownym rozpoczęciu kurczenia się amerykańskiej gospodarki. W poszczególnych przypadkach liczba ta wahała się od zaledwie miesiąca (ekstremalnie krótka recesja covidowa) do aż 14 (2009).