DeSantis jedynym zwycięzcą wyborów?

Choć republikanie zdobyli dużo mniej miejsc w Kongresie, niż oczekiwali, to jednak przejęli kontrolę nad Izbą Reprezentantów. Przy okazji mocno zabłysła gwiazda gubernatora Florydy, który ma szansę najpierw pokonać Trumpa, a później Bidena.

Publikacja: 20.11.2022 21:00

Ron DeSantis ponownie został wybrany na gubernatora Florydy, zdobywając w swoim stanie 59,4 proc. gł

Ron DeSantis ponownie został wybrany na gubernatora Florydy, zdobywając w swoim stanie 59,4 proc. głosów. Republikanie wygrali na Florydzie też wybory do Senatu i 20 z 28 wyścigów wyborczych do Izby Reprezentantów.

Foto: Fot. Octavio Jones/Getty Images/AFP

Są tacy, którzy twierdzą, że niedawne wybory połówkowe („midterms”) w USA nie miały wyraźnego zwycięzcy. Są też tacy, którzy uważają, że miały one samych przegranych. Demokraci mogą być zadowoleni z tego, że zdołali utrzymać kontrolę nad Senatem – choć losy ostatniego mandatu senackiego poznamy dopiero po 6 grudnia, czyli po dogrywce wyborczej w Georgii. Ta kontrola nie będzie jednak absolutna. W praktyce losy wielu głosowań będą nadal zależały od stanowiska dwojga umiarkowanych demokratycznych senatorów: Joe Manchina i Kyrsten Sinemy. Prezydent Joe Biden może się pocieszać, że w ostatnich wyborach demokraci stracili mniej miejsc w Kongresie niż w czasie wyborów połówkowych za rządów Obamy czy Clintona. Mimo to wygląda na to, że kontrola nad Izbą Reprezentantów przejdzie w ręce republikanów. (W czwartek republikanie uzyskali większość w Izbie wynoszącą 218 mandatów. Ponadto w sześciu okręgach wciąż liczono wówczas głosy). Nancy Pelosi przestanie więc już być przewodniczącą Izby Reprezentantów, a republikanie zyskają kluczowy wpływ na budżet federalny. O ile więc administracja Bidena miała dotychczas spore problemy ze spełnianiem swoich obietnic wyborczych, o tyle teraz będzie jej znacznie trudniej.

Republikanie nie mają jednak wielkich powodów do świętowania. Liczyli na znacznie więcej, a „czerwona fala” wyborcza nie nadeszła. Część z nich obwinia za to byłego prezydenta Trumpa i namaszczonych przez niego „przypadkowych” kandydatów do Senatu i na gubernatorskie stołki. Inni zrzucają winę na domniemane oszustwa wyborcze demokratów lub na obecne kierownictwo partii. Trump w każdym razie nie czuje się winny – 15 listopada ogłosił, że znów będzie kandydował na prezydenta. Drogę do nominacji będzie miał jednak trudniejszą niż w 2016 r. Ma bowiem silnego rywala – gubernatora Florydy Rona DeSantisa, który w ostatnich wyborach odniósł solidne zwycięstwo w swoim stanie. Tłum zgromadzony na jego powyborczym przemówieniu skandował: „Jeszcze dwa lata!”. Czyli życzył mu, by pozostał gubernatorem do momentu, gdy wygra najbliższe wybory prezydenckie i wprowadzi się do Białego Domu.

W Partii Republikańskiej zaczyna się „wojna domowa”. Rozstrzygnie ona, czy w 2024 r. będziemy mieć pojedynek pomiędzy liczącym wówczas 81 lat prezydentem Joe Bidenem a 78-letnim byłym prezydentem Donaldem Trumpem, czy też pomiędzy Bidenem a liczącym wówczas 46 lat Ronem DeSantisem. No chyba że Bidena w demokratycznych prawyborach pokona mający obecnie 55 lat Gavin Newsom, gubernator Kalifornii, który już rozpoczął wielką kampanię promującą siebie w mediach.

Czytaj więcej

Joe Biden ma za sobą 12 miesięcy wielkich wyzwań

Gra o tron

Niektórzy już dokonali wyboru. Według serwisu Axios Stephen Schwarzman, założyciel firmy inwestycyjnej Blackstone Group, stwierdził, że nie będzie wspierał Trumpa w 2024 r. (W 2020 r. był jednym z największych sponsorów jego kampanii wyborczej). – Nadszedł czas, by Partia Republikańska wybrała nową generację przywódców i mam zamiar wspierać jednego z nich podczas prawyborów. Ameryka ma się lepiej, gdy jej przywódcy należą do teraźniejszości i przyszłości niż do dnia dzisiejszego i przeszłości – powiedział Schwarzman.

Ken Griffin, prezes funduszu Citadel, który przekazał republikańskim kandydatom przed wyborami połówkowymi blisko 100 mln USD, już zadeklarował, że w prawyborach będzie wspierał DeSantisa. – Trump zrobił wiele rzeczy naprawdę dobrze, a jednocześnie rozczarował w kilku ważnych obszarach. Z bardzo wielu powodów uważam, że nadszedł czas, by wspierać kolejne pokolenie przywódców – zadeklarował Griffin.

Rupert Murdoch, australijski magnat medialny, już ponoć ostrzegł Trumpa, że Fox News i inne jego media nie będą wspierać jego kampanii w 2024 r. Lachlan Murdoch, najstarszy syn Rupperta, będący wiceprezesem koncernu News Corp, rzekomo natomiast powiadomił DeSantisa, że zapewni mu wsparcie medialne, jeśli zdecyduje się on kandydować na prezydenta.

Również część mniejszych sponsorów kampanii jest rozczarowana Trumpem i gotowa poprzeć DeSantisa lub inną „wschodzącą gwiazdę”. – Nie dam Trumpowi już ani centa – zadeklarował w rozmowie z CNBC Andy Sabin, nowojorski biznesmen, który w 2020 r. przekazał na kampanię Trumpa 55 tys. USD.

Ann Coulter, konserwatywna publicystka (jedna z pierwszych osób, które przewidziały zwycięstwo wyborcze Trumpa w 2016 r.), porównała byłego prezydenta na łamach portalu Breitbart do... pijawki medycznej. Stwierdziła, że w 2015 r. Partia Republikańska była w stanie ciężkiej zapaści, bo nie spełniała nadziei wyborców dotyczących polityki imigracyjnej, podatków i polityki zagranicznej. Potrzebowała więc terapii, którą okazał się – niczym medyczna pijawka – Trump. „Naszą ideą było to, że Trump z powodów narcystycznych czasem zrobi to, czego się domagamy. To więcej niż dostawaliśmy od Partii Republikańskiej. Wymieńcie jakiegokolwiek z 16 republikańskich kandydatów, który mógł pokonać Hillary Clinton” – napisała Coulter. Przypomniała, że Trump zapewnił krajowi „pokolenie konserwatywnych sędziów”. Zaznaczyła jednak, że „terapia pijawkami” nie może trwać zbyt długo, a Trump stał się dla republikanów już zbyt toksyczny.

Czytaj więcej

The New York Times: Niepożądany biznes Donalda Trumpa

Ograniczona sprawność

Jeden z sędziów federalnych nominowanych przez Trumpa – Mark Pittman z Teksasu – kilka dni temu zadał duży cios administracji Bidena. Zablokował plan częściowego umorzenia długu studenckiego. Biden podpisał w sierpniu rozporządzenie anulujące po 10 tys. USD takiego zadłużenia u osób zarabiających do 125 tys. USD rocznie (anulujące 20 tys. USD długu w przypadku osób, które otrzymywały tzw. stypendia Pella). Był to sposób na zmobilizowanie młodego elektoratu przed wyborami połówkowymi. Sędzia uznał jednak, że prezydent nie uzyskał wymaganej zgody od Kongresu. Gdyby prezydent ponownie próbował wprowadzić ten projekt w życie, musiałby prowadzić w tej sprawie żmudne negocjacje z republikanami w Izbie Reprezentantów. Podobnie trudne rozmowy czekają go, gdyby do wyborów prezydenckich planował przepchnąć w Kongresie inne wielkie projekty fiskalne. Biden może się natomiast odgryzać republikanom, wetując ich ustawy.

„Ponieważ Partia Republikańska (GOP) prowadziła kampanię na rzecz ograniczenia wydatków socjalnych, co jest sprzeczne z programem prezydenta Bidena, szanse na uchwalenie zwiększenia dotacji dla rodzin i wyższego opodatkowania osób zamożnych są obecnie niemal zerowe. Prezydent Biden będzie prawdopodobnie wetował każdą ustawę zainicjowaną przez republikanów” – piszą analitycy Allianz Trade.

Ten polityczny klincz może mocno utrudnić walkę z ewentualną recesją, a także skutkować epizodami tzw. zamknięcia rządu, czyli czasowego odcinania finansowania dla części administracji federalnej. Taką próbę sił możemy mieć już na wiosnę 2023 r.

„Zgodnie z naszymi prognozami, z powodu pogarszających się perspektyw fiskalnych, pułap zadłużenia zostanie przekroczony już w drugim kwartale 2023 roku. Polityczna walka z republikanami, którzy grożą, że nie podniosą pułapu, będzie dodatkowym utrudnieniem dla już słabnącej gospodarki. Dwustronne podniesienie pułapu zadłużenia o 0,2 pkt proc. PKB w 2023 roku jest więc prawdopodobne; brak takiego podniesienia byłby dla republikanów kosztowny politycznie przed wyborami prezydenckimi w 2024 roku. Zwiększone zostaną wydatki na obronę i politykę przemysłową. Możliwe jest również przeforsowanie niewielkich obniżek podatków dla gospodarstw domowych” – wskazują eksperci Allianz Trade.

Oczywiście będzie też pole do kompromisu pomiędzy obiema partiami. Połączy je choćby polityka zagraniczna. Zarówno demokraci, jak i republikanie są skłonni do zaostrzania kursu wobec Chin i Rosji. Wielkim paradoksem jest, że administracja Bidena kontynuuje wiele działań ekipy Trumpa wymierzonych w Chiny, a niektóre z nich (na przykład dotyczące producentów półprzewodników) nawet zaostrzyła. W USA istnieje ponadpartyjny konsensus dotyczący kilku kluczowych zagadnień polityki zagranicznej, a według badań instytutu PEW aż 80 proc. Amerykanów ma negatywną opinię na temat Chin. Większość wyborców obu partii popiera też politykę przeciwstawiania się Rosji w Ukrainie – choć oczywiście trwają dyskusje dotyczące granic tej polityki. Machina władzy w Waszyngtonie może wydawać się czasem dysfunkcyjna, ale nadal działa.

Gubernator kluczowego stanu, który służył w Iraku i w Guantánamo

Ron DeSantis (ur. 1978 r.) ma włoskie pochodzenie i jest katolikiem. Jego matka pracowała jako pielęgniarka, a ojciec był instalatorem telewizyjnym. Przyszły gubernator Florydy zdobył solidne wykształcenie – studiował historię na Yale i prawo na Harvardzie. W 2004 r. zaczął służbę w marynarce wojennej, gdzie dostał przydział w służbie prawnej (JAG). Był m.in. prokuratorem w więzieniu dla terrorystów w Guantánamo oraz doradcą prawnym oddziału sił specjalnych Seal Team One w Iraku. Został odznaczony m.in. Brązową Gwiazdą i dosłużył się stopnia porucznika. Po powrocie z misji zagranicznej był prokuratorem na Florydzie. W wyborach z 2012 r. dostał się do Izby Reprezentantów, gdzie zaliczano go do grona konserwatywnych republikanów. W 2018 r., z poparciem Trumpa, wygrał wybory na gubernatora Florydy. Dał się tam poznać zarówno jako zwolennik swobód gospodarczych i ostrej walki z przestępczością, jak i jako silny przeciwnik nielegalnej imigracji, lockdownów pandemicznych oraz poprawności politycznej. Zaostrzał też przepisy wyborcze w swoim stanie. Jako gubernator chwalił się, że Floryda pod jego rządami przyciąga firmy z rządzonych przez demokratów Nowego Jorku i Kalifornii. Z pewnością jest politykiem, który cieszy się dużą sympatią prawego skrzydła Partii Republikańskiej, a przy tym może przyciągać wyborców niezależnych, pozycjonując się jako „bardziej kompetentny Trump”. Ponoć prezydenckie ambicje podsyca u niego jego żona Casey, była prezenterka telewizyjna. Razem mają trójkę dzieci. HK

Gospodarka światowa
Brytyjskie obligacje i funt pod dużą presją
Gospodarka światowa
Produkcja przemysłowa w Niemczech wzrosła w listopadzie bardziej niż oczekiwano
Gospodarka światowa
USA. Cła poprzez stan nadzwyczajny?
Gospodarka światowa
Zamówienia mocno tąpnęły w fabrykach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Amerykańscy kongresmeni mocno zarabiają na akcjach
Gospodarka światowa
Chiny rozszerzają program handlu konsumenckiego, aby ożywić wzrost gospodarczy