Gdy Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA Joe Bidena, we wrześniu 2021 r. po raz pierwszy spotkał się z księciem Muhammadem ibn Salmanem, saudyjskim następcą tronu, nie spodziewał się, że wywoła burzę. Według „The Wall Street Journal" książę rozpoczął rozmowę „zrelaksowany". Kończył ją, krzycząc na Sullivana. Doradca amerykańskiego prezydenta popełnił bowiem poważny błąd: spytał gospodarza o sprawę zabójstwa Dżamala Chaszukdżiego, saudyjskiego dziennikarza dysydenta, który został w 2018 r. uduszony i poćwiartowany w saudyjskim konsulacie w Stambule. Książę Muhammad ibn Salman jest podejrzewany o zlecenie tego zabójstwa. Nic dziwnego, że się zdenerwował, gdy Sullivan mu je przypomniał. Saudyjski następca tronu rzekomo wykrzykiwał, że nie życzy sobie, by ktoś go w tej sprawie pouczał. Stwierdził też, że administracja Bidena może zapomnieć o zwiększaniu wydobycia ropy przez Saudyjczyków.
W 2021 r. prezydent Biden kilkakrotnie zwracał się do Arabii Saudyjskiej z prośbą o zwiększenie produkcji surowca. Władze w Rijadzie nie reagowały na te prośby. Także po wybuchu wojny w Ukrainie pozostały głuche na sugestie Waszyngtonu dotyczące stabilizacji rynku naftowego. Trzymają się planu stopniowego podwyższania produkcji uzgodnionego z państwami grupy OPEC+ , w skład której wchodzi m.in. Rosja. Plan ten jest zbyt ostrożny w stosunku do potrzeb i przyczynia się do utrzymywania wysokich cen ropy.
W przeszłości Rijad zwykle odpowiadał na prośby Waszyngtonu o stabilizację rynku. Postrzegał bowiem USA jako swojego głównego protektora. Tak było jeszcze za kadencji poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa. Obecny włodarz Białego Domu nie jest jednak dobrze postrzegany w Rijadzie, do czego przyczyniły się m.in. sygnały, że administracja Bidena będzie bardziej dbała o prawa człowieka w Arabii Saudyjskiej.
Zmiana protektora?
Symbolem zmian w polityce Rijadu są choćby doniesienia, że w marcu saudyjskie władze prowadziły negocjacje z Chinami w sprawie wyceny części kontraktów na ropę w juanach. Ropa na rynkach międzynarodowych od dziesiątków lat jest wyceniana w dolarach, co mocno przyczynia się do utrzymywania przez „zielonego" statusu głównej waluty rezerwowej świata. Wycenianie nawet stosunkowo drobnej części kontraktów w juanach niewątpliwie zwiększyłoby znaczenie międzynarodowe waluty chińskiej i byłoby ciosem w system petrodolarowy. Czyli system, za sprawą którego arabscy producenci ropy za zyski z jej sprzedaży przez ostatnie pół wieku chętnie kupowali aktywa dolarowe.