Poprawę oczekiwań daje się zauważyć zarówno wśród konsumentów, jak i przedsiębiorstw. Niemcy, Francuzi, a nawet Hiszpanie najwyraźniej coraz mocniej wierzą, że w ciągu kilku miesięcy gospodarka zacznie odżywać.
Indeks nastrojów konsumentów i biznesmenów w strefie euro, sporządzany przez Komisję Europejską, wzrósł w maju do 69,3 pkt, z 67,2 pkt w kwietniu. Był to drugi kolejny miesiąc zwyżki po długim okresie spadku wskaźnika. Tak mocnego dwumiesięcznego wzrostu – o 4,7 pkt – nie notowano od przełomu 2001 i 2002 r. Większość ekonomistów zgadza się, że II kwartał będzie w Europie Zachodniej wyraźnie lepszy niż pierwszy. Na poprawę nastrojów wpływ mają obniżone koszty kredytów, ulgi fiskalne i dopłaty rządowe oraz zwyżka na rynkach akcji. Wczoraj nieoczekiwanie okazało się, że bezrobocie w Niemczech spadło w maju o 0,1 pkt proc., do 8,2 proc. Jednak niewielu wątpi, że długoterminowy trend jest wzrostowy.
Wskaźnik nastrojów dla konsumentów pozostał w maju na poziomie -31, dla przemysłu wzrósł do -34 z -35, a dla usług do -23 z -24. Najbardziej zmalał pesymizm (bo o optymizmie wciąż nie może być mowy) branży handlowej: wzrost do -15 z -20. W marcu i kwietniu wydatki konsumpcyjne były bowiem w strefie euro zaskakująco wysokie. Jak podała wczoraj agencja Bloomberg, tworzony przez nią wskaźnik PMI dla sprzedaży detalicznej w maju wprawdzie się obniżył, ale być może jest to reakcja na dwa miesiące wzrostu.
Co ciekawe, oczekiwania mieszkańców strefy euro wobec inflacji są najniższe co najmniej od 1990 r. Ekonomiści spodziewają się w maju wzrostu cen o 0,2 proc. (rok do roku), ale pierwszy w historii miesiąc deflacji nie jest wykluczony. W środę okazało się, że sytuacja taka miała miejsce w Niemczech.