W ostatnich tygod-niach amerykańscy gracze giełdowi inwestujący „w wartość” odnotowują wyniki lepsze, niż ci kupujący „wzrost”. Jeśli rację mają ci ekonomiści, którzy uważają, że gospodarka amerykańska odbiła się już od dna recesji, przewaga tych pierwszych może jeszcze wzrosnąć.
Spółki „wzrostowe” (growth stocks) to te, które szybko poprawiają wyniki finansowe. W czasach kryzysu gospodarczego przypadków takich nie ma zbyt wiele, więc te firmy, którym się to udaje, cieszą się szczególnym uznaniem rynku. Z kolei kiedy w gospodarce zaczyna się poprawiać, zwyczajowo większy popyt panuje na spółki „wartościowe” (value stocks), a więc te, których wyceny zdają się wyjątkowo negatywnie odstawać od fundamentów.
Statystyki przedstawione w niedawnym raporcie przez firmę Russell Investments, specjalizującą się w badaniu segmentów rynku, potwierdzają tę prawidłowość. Okazuje się, że inwestorzy, którzy zainwestują „w wartość” trzy miesiące po tym, jak gospodarka osiągnęła dno, mogą liczyć na roczną stopę zwrotu o 10,7 pkt proc. wyższą niż ci prezentujący przeciwne podejście inwestycyjne. Takie wyniki dało porównanie zachowania „wartościowego” i „wzrostowego” indeksu Russella po zakończeniu czterech ostatnich recesji.
[srodtytul]Czas przyjrzeć się wycenom...[/srodtytul]
Od 9 marca do 19 czerwca indeks Russell 3000 Value wzrósł o 39,7 proc., podczas gdy Russell 3000 Growth zyskał 35,7 proc. Jeszcze większą różnicę, sięgającą 10 pkt proc., notowano w maju. Z przeciwną sytuacją mieliśmy do czynienia w poprzednich miesiącach, gdy rynek dyskontował głęboką recesję. Wspomniane badania Russell Investments pokazały również, że w pierwszej fazie ożywienia gospodarczego najmocniej wśród value stocks drożeją spółki małe, wcześniej najmocniej przecenione. Również ta prawidłowość zachodzi teraz.