Działające tam instytucje znalazły się w obliczu spadających przychodów, narasta presja polityków domagających się cięcia zarobków i dalszego zmniejszenia liczby etatów. Odczuwają też skutki kryzysu zadłużeniowego w strefie euro.

Londyn wciąż jest jednak największym światowym centrum handlu walutami, ponadgranicznych pożyczek międzybankowych oraz obrotu instrumentami pochodnymi  na stopy procentowe.

- Z powodu zachodzących zmian będziemy mieli mniejszy sektor finansowy, ale bardziej ukierunkowany – twierdzi Michael Kirkwood, były szef brytyjskiego oddziału Citigroup, który zaczął swoją karierę w City w 1965 r. Uważa, że branża finansowa u progu kryzysu była nadmiernie rozrośnięta, a szczególnie dotyczy to Londynu.