Wciąż nie ma pieniędzy na ratowanie strefy euro

Porozumienie wypracowane w Brukseli budzi coraz większe wątpliwości analityków. Nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy uznaje je za niekompletne. Pewne jest, że nie zakończy ono kryzysu zadłużeniowego w eurolandzie

Aktualizacja: 24.02.2017 01:35 Publikacja: 11.12.2011 22:57

Nawet Barack Obama, amerykański prezydent, mówi europejskim politykom, by samodzielnie ratowali stre

Nawet Barack Obama, amerykański prezydent, mówi europejskim politykom, by samodzielnie ratowali strefę euro.

Foto: Bloomberg

Porozumienie państw europejskich mówiące o pogłębieniu integracji gospodarczej jest krokiem w dobrym kierunku, ale nie jest to kompletne rozwiązanie kryzysu w strefie euro – twierdzi Olivier Blanchard, główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Analitycy podkreślają m.in., że europejscy politycy znowu nie zdołali znaleźć sposobu na ewentualny ratunek Włoch i Hiszpanii, postanowili za to przerzucić ciężar na MFW, choć organizacja ta nie dysponuje wystarczającymi środkami.

Wątpliwe wzmocnienia

Na ostatnim szczycie w Bruk-seli ustalono, że już w lipcu 2012 r. zacznie działać stały Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM) mający dysponować 500 mld euro na ratowanie państw eurolandu (zastąpi on obecnie funkcjonujący Europejski Fundusz Stabilności Finansowej). Dodatkowo na wsparcie dla eurobankrutów będą mogły pójść pieniądze MFW. Fundusz dysponuje obecnie 380 mld USD, które można wykorzystać na taką pomoc. Na unijnym szczycie postanowiono, że państwa strefy euro pożyczą mu 150 mld euro, a kraje UE nienależące do strefy euro (czyli również Polska) – 50 mld euro.

Nawet takie wzmocnienie MFW może jednak nie wystarczyć. Przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe Włoch to aż 340 mld euro, a Hiszpanii 120 mld euro. Kilkuletnie pakiety pomocowe dla tych państw mogłyby łącznie sięgnąć nawet 1,5 bln euro, czyli więcej, niż mogą maksymalnie wyłożyć ESM i MFW. Tymczasem szczegóły wzmocnienia MFW nie zostały jeszcze ustalone. W niedzielę wciąż nie wiadomo było np., ile pieniędzy na ten cel przeznaczy Polska.

Na ewentualną pomoc państw pozaeuropejskich dla strefy euro nie ma co liczyć. – Europa jest wystarczająco bogata i nie ma powodu, by nie zdołała sama rozwiązać swoich problemów. Nie jest to przecież jakiś biedny kraj pozbawiony zasobów – twierdzi amerykański prezydent Barack Obama. Również chińskie władze bardzo powściągliwie podchodzą do ewentualnej pomocy Europie.

Agencja Reutera donosi, że niektóre państwa rozwijające się poinformowały MFW, że są zaniepokojone tym, iż fundusz może ponieść straty na ewentualnej pomocy dużym krajom strefy euro. MFW uspokaja jednak, że taki scenariusz jest nieprawdopodobny, gdyż pożyczki udzielane państwom przez fundusz są spłacane w pierwszej kolejności i nigdy się nie zdarzyło, by jakikolwiek kraj nie wywiązał się z zobowiązań.

Rozczarowujące wyniki

Wielu ekspertów uważa, że ostatni unijny szczyt, wbrew szumnym deklaracjom polityków, przyniósł rozczarowujące wyniki. – To był tylko mały krok naprzód w podróży ku unii fiskalnej, na pewno nie olbrzymi skok – wskazuje David Mackie, główny europejski ekonomista banku JPMorgan Chase.

– Wynikiem tego szczytu UE jest klasyczna gra na czas (znana również jako podejście „pożyczaj i módl się"), czyli kontynuacja tego samego sposobu działania, co podczas wcześniejszych spotkań europejskich liderów dotyczących kryzysu zadłużenia w UE. Chociaż jest to już siedemnaste spotkanie (tak, siedemnaste!) i stawki wzrosły, nadal nie ma wielkiego planu. Nowy termin ostateczny przypada teraz w marcu, gdy Włochy i Hiszpania będą się starały zebrać 300–500 mld euro na refinansowanie swojego zadłużenia – uważa Steen Jakobsen, główny ekonomista Saxo Banku.

– Niezależnie od tego, jak fundusz pomocowy dla strefy euro będzie się nazywał, nie ma on żadnych twardych źródeł finansowania poza 11 mld euro, które zebrał podczas trzech aukcji długu i przeznaczył na wsparcie dla Irlandii i Portugalii. Europejscy politycy usiłują?jak zwykle zdezorientować obserwatorów pięknymi słowami. Ignorujcie to. Fundusze pomocowe nie mają „amunicji", czyli żadnych nowych pieniędzy zebranych, wpłaconych lub zlewarowanych w jakiejkolwiek formie – wskazują analitycy brytyjskiej firmy Charles Stanley.

 

[email protected]

Gospodarka światowa
Góry niesprzedanego litu do baterii. „Przejścia na elektryki to nie zakłóci”
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro