Na nic zdały się powtarzane zaprzeczenia, jakoby Hiszpania zamierzała skorzystać z nadzwyczajnej pomocy finansowej. W minioną sobotę prośba Madrytu stała się faktem i ministrowie finansów państw eurolandu podczas trzygodzinnej telekonferencji wyrazili zgodę, aby Hiszpania dostała 100 miliardów euro na wsparcie swoich banków, które mocno ucierpiały na skutek kryzysu zadłużeniowego od ponad dwóch lat nękającego to ugrupowanie.
Porażka rządu
Rząd premiera Mariano Rajoya długo odrzucał konieczność starania się o zewnętrzną pomoc, gdyż próbował dokapitalizować banki o własnych siłach, ale tego celu nie był w stanie zrealizować. Bilanse hiszpańskich banków obciążają niespłacane kredyty hipoteczne i aktywa w wysokości 180 miliardów euro.
Hiszpański rząd zaostrzył wymogi dotyczące rezerw bankowych, zachęcał banki do fuzji i do wejścia na giełdę, ale jego wysiłki storpedowała Bankia, w której księgach wykryto wielką dziurę. Ten trzeci pożyczkodawca zwrócił się o wsparcie w wysokości 19 miliardów euro.
Minister gospodarki Luis De Guindos powiedział, że warunki, na jakich Hiszpania otrzyma wsparcie finansowe, „są bardzo korzystne" w porównaniu z rynkowymi. Pieniądze rozdysponuje specjalny fundusz ratunkowy FROB. Powiększą one dług publiczny, który na koniec minionego roku wynosił 68,5 proc. produktu krajowego brutto. Jeśli Hiszpania zdecyduje się wykorzystać całą pulę wsparcia, wówczas relacja długu do PKB wzrośnie o 10 punktów procentowych. Odsetki obciążą deficyt budżetowy wynoszący 8,9 proc. PKB. Pod tym względem Hiszpania jest trzecim najgorszym krajem strefy euro.
De Guindos zaprzecza, jakoby europejscy partnerzy wywierali presję, aby Hiszpania zwróciła się o pomoc. W miniony piątek Ewald Nowotny, członek rady Europejskiego Banku Centralnego, ostrzegł, że odwlekanie przez Hiszpanię prośby o wsparcie zwiększy koszty pomocy finansowej dla tego kraju.