W Brukseli rozpoczął się w czwartek wieczorem szczyt UE. Już 20. od początku 2010 roku, gdy Grecja jako pierwszy kraj w strefie euro musiała poprosić o międzynarodową pomoc w obawie przed bankructwem. Od tej pory programem ratunkowym zostały objęte Irlandia i Portugalia, w trakcie negocjacji o pomocy dla banków jest teraz Hiszpania.
Następne w kolejce mogą być Włochy, których premier tnie wydatki budżetowe i przeprowadza reformy gospodarcze, ale nie jest w stanie przekonać rynków do obniżenia ceny włoskiego długu. Mario Monti chce, aby europejski fundusz ratunkowy EFSF interweniował na rynku w celu powstrzymania wzrostu rentowności obligacji hiszpańskich czy włoskich.
Na agendzie spotkania długoterminowe reformy UE, których ogólny opis zawiera dokument przygotowany przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, we współpracy z szefami Komisji Europejskiej, eurogrupy i Europejskiego Banku Centralnego. Mówi on o unii bankowej, czyli wspólnym nadzorze nad instytucjami finansowymi i wspólnych gwarancjach depozytów. I o unii fiskalnej, czyli oddaniu części suwerenności budżetowej na poziom unijny i powołaniu ministra finansów strefy euro.
Premier Donald Tusk komentował wczoraj przed szczytem, że Polska chce brać udział w dyskusji o unii bankowej, a decyzję o ewentualnym uczestnictwie podejmie, jak pojawią się szczegóły. – Żaden z elementów nie jest odpowiedzią doraźną na wydarzenia kryzysowe. Unia bankowa, fiskalna, polityczna to pomysły na lata. A potrzeba nam rozwiązań natychmiast – mówił. Jak zauważył, dyskusja sprowadza się do tego, czy niemieckie pieniądze będą finansowały kraje Południa i w jakim stopniu. Mogłoby to się odbyć przede wszystkim przez zwiększenie kapitałów i możliwości interwencji funduszu ratunkowego strefy euro EFSF/ESM, w którym Niemcy są głównym udziałowcem.
Na razie kanclerz Niemiec Angela Merkel jest temu przeciwna. Przekonuje, że nawet tak silna gospodarka jak niemiecka może w końcu nie wytrzymać rosnących obciążeń.