Ma ona być gotowa przed olimpiadą w Tokio w 2020 r. Projekt ma służyć skłonieniu konsumentów, by w mniejszym stopniu korzystali z gotówki, a w większym z płatności elektronicznych.
– J-Coin będzie powiązany kursowo z jenem i chcemy, by był wykorzystywany do płatności oraz transferów za pomocą aplikacji zainstalowanych na smartfonach – twierdzi rzecznik Mizuho Financial Group, jednego z banków zaangażowanych w tworzenie nowej wirtualnej waluty. Prace nad J-Coin trwają już od kilku miesięcy i wiadomo, że ta waluta będzie oparta na technologii blockchain, czyli takiej samej, na której opierają się inne kryptowaluty.
W kwietniu Japonia oficjalnie uznała bitcoin, czyli najpopularniejszą kryptowalutę, za dopuszczalny środek płatniczy. Walutę tę zaczęły przyjmować duże japońskie sieci sprzedaży detalicznej. W eksperymenty z kryptowalutami zaangażowały się też niektóre banki. Np. kilka miesięcy temu Mizuho przeprowadził transakcję międzynarodową za pomocą technologii blockchain.
Czy J-Coin zdobędzie akceptację japońskich regulatorów? Na razie jest to bardzo prawdopodobne. Taka kryptowaluta byłaby wsparciem dla wysiłków rządu i Banku Japonii mających skłonić Japończyków do szerszego korzystania z transakcji elektronicznych. Choć Japonia jest krajem przodującym w nowoczesnych technologiach, to jest daleko w tyle nawet za krajami takimi jak Polska pod względem popularności transakcji elektronicznych. W 2014 r. 80 proc. transakcji (licząc pod względem ich wartości) było tam transakcjami gotówkowymi. Pod koniec 2016 r. w obiegu w japońskiej gospodarce była gotówka warta 101 bln jenów (892 mld USD). Nawet w Tokio czasem trudno znaleźć sklep lub restaurację, w których można płacić kartami płatniczymi.