Zmniejszenie globalnego zapotrzebowania na ropę jest w dużej mierze skutkiem epidemii koronawirusa, która paraliżuje gospodarkę Chin, czyli największego konsumenta ropy na świecie. Od wybuchu tej epidemii ceny ropy gatunków Brent i WTI spadły po ponad 20 proc., czyli rynek naftowy wszedł w bessę. Państwowa chińska firma China National Chemical Corp. ogłosiła w czwartek, że zamyka swoją rafinerię przerabiającą 100 tys. baryłek dziennie a w dwóch innych zakładach zmniejsza produkcję.
IEA w swoich najnowszych prognozach zmniejszyła również przewidywania co do wzrostu popytu na ropę w 2020 r. Zostały one ścięte o 365 tys. baryłek dziennie do 825 tys. baryłek dziennie. Czyli wzrost popytu może być w tym roku najsłabszy od 2011 r. Tymczasem Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) obcięła swoje prognozy popytu na ropę na 2020 r. o 200 tys. baryłek dziennie.
Baryłka ropy gatunku WTI taniała w czwartek około południa o 0,6 proc. do 50,8 dolarów. W tym tygodniu jej cena zeszła nawet do 49,5 dolara, czyli najniższego poziomu od stycznia 2019 r.