Znaki zapytania wciąż pozostają przy ocenie czołowych europejskich banków, wkraczających w drugą połowę roku pod znakiem pandemii koronawirusa. Ogólnie rzecz biorąc, pożyczkodawcy zakończyli ostatni sezon zysków, w dużej mierze przewyższając oczekiwania dotyczące kwartału. Zyski były wspierane niższymi kosztami, ale także wyższymi wolumenami obrotu akcjami i ogólnym odbiciem na światowych rynkach. Ale przed nimi trudne wyzwania.
- Perspektywy nadal wyglądają na stosunkowo trudne - powiedział CNBC Hugh Gimber, globalny strateg rynkowy w JPMorgan Asset Management. - Zarobki były lepsze niż oczekiwano, ale nadal dość słabe.
Rezerwy pozostają największym źródłem niepewności - powiedział CNBC Francesco Castelli, szef działu instrumentów o stałym dochodzie w Banor Capital, wskazując na niespójność wśród europejskich banków. - W niektórych bankach ten wskaźnik (rezerw na straty kredytowe) wzrósł nawet pięciokrotnie, podczas gdy inne instytucje pozostały znacznie mniej konserwatywne - dodał.
Rezerwy te, faktycznie odkładane na gotówkę na potencjalne straty kredytowe związane z koronawirusem, były charakterystyczne dla ostatnich dwóch kwartałów. BNP Paribas odłożył w drugim kwartale na rezerwy 329 milionów euro. Do końca czerwca Deutsche Bank przeznaczył na nie 761 mln euro. Tymczasem UniCredit zarejestrował w tym samym okresie 937 mln euro.
- Amerykańskie banki radziły sobie znacznie lepiej w bankowości inwestycyjnej i handlu, wyraźnie przewyższając swoich mniejszych europejskich konkurentów i dalej umacniając swoją pozycję lidera - powiedział Castelli sugerując, że ta „nadwyżka wyników" zwiększy presję na europejskich pożyczkodawców, wśród których można oczekiwać większej restrukturyzacji. Indeks banków amerykańskich Dow Jones wzrósł w ciągu ostatniego miesiąca o 2 proc. Dla porównania, indeks banków Europe Stoxx 600 spadł w tym samym okresie.