W tym samym czasie indeks S&P 500 zyskał ponad 4 proc. i w tym tygodniu ustanawiał rekordy. Jeśli jednak nie liczyć w nim tych kilku gigantów technologicznych, to spadł on w tym czasie o około 4 proc. Amerykańska hossa jest więc w ogromnym stopniu napędzana przez garstkę wielkich firm technologicznych.
Pandemia jak na razie okazała się dobrym okresem dla gigantów technologicznych. Modele biznesowe spółek, takich jak Amazon czy Netflix, okazały się dobrze dostosowane do wyzwań z nią związanych. – To są solidne spółki, które były w stanie zwiększyć swoje zyski. Skorzystały one na dostarczaniu dóbr i usług w trakcie pandemii. To są spółki znajdujące się w samym epicentrum popytu przeżywającego boom – twierdzi rynkowy guru Ed Yardeni, szef firmy badawczej Yardeni Research.
Łączna kapitalizacja tych sześciu spółek sięga już 7,21 bln USD. To więcej, niż wynosi nominalny PKB Japonii i zarazem równowartość blisko jednej trzeciej PKB USA. Kapitalizacja koncernu Apple, czyli największej z tych firm, sięgnęła już 2 bln USD, czyli stała się większa niż np. PKB Włoch. Apple jest pierwszą spółką technologiczną, która osiągnęła taki poziom kapitalizacji. W sierpniu 2018 r. jako pierwsza spółka doszła do 1 bln USD wartości rynkowej.
Kapitalizacja całego indeksu S&P 500 wynosiła na koniec lipca 2020 r. 27,05 bln USD. Sześć spółek technologicznych odpowiada więc za ponad jedną czwartą wartości tego indeksu. Część analityków wskazuje, że taka dominacja staje się niebezpieczna dla rynku.