Ta projekcja dotyczy całego rynku, czyli nieruchomości komercyjnych łącznie z mieszkalnymi. Pogorszenie koniunktury na rynku nieruchomości nie będzie jednak szerokie. O ile popyt na przestrzeń biurową może spaść o 15 proc., o tyle popyt na domy jednorodzinne najprawdopodobniej wzrośnie.
– Prawdziwe problemy są obecnie izolowane do branży handlowej, restauracyjnej i hotelarskiej, a także daje o sobie znać strach dotyczący przyszłości biur – twierdzi Byron Carlock, szef działu doradztwa ds. amerykańskiego rynku nieruchomości w PwC.
Dane z amerykańskiego rynku nieruchomości, które napływały w ostatnich miesiącach, sugerują, że jest on wciąż daleki od kryzysu. O ile w pierwszym kwartale 2020 r. mediana cen domów sprzedawanych w USA wynosiła 329 tys. USD, o tyle w drugim kwartale spadła tylko do 313,2 tys. USD, czyli poziomu podobnego jak w pierwszym kwartale 2019 r. W końcówce 2017 r. sięgnęła ona rekordowego poziomu 337,9 tys. USD. Indeks cen domów S&P/CaseShiller osiągnął natomiast w lipcu rekordowy poziom 221,6 pkt. Dla Los Angeles ten indeks sięgnął również rekordowych 299,2 pkt.
Nieruchomości mieszkalne drożeją również w Kanadzie. Firma Royal LePage prognozuje, że mediana cen domów osiągnie tam na koniec roku poziom 693 tys. dolarów kanadyjskich (2,04 mln zł) i będzie o 7 proc. większa niż na koniec 2019 r. Według jej danych w ostatnich trzech miesiącach ceny domów rosły w 97 proc. kanadyjskich regionów. W Toronto średnia cena domu sięgnęła na koniec września prawie 976 tys. dolarów kanadyjskich i była o 11 proc. wyższa niż przed rokiem. Analitycy UBS wcześniej wskazywali Toronto jako jedną ze światowych metropolii, w których istnieje duże ryzyko narastania bańki na rynku nieruchomości. HK