Ostatnie tygodnie na rynku naftowym były prawdziwą huśtawką nastrojów. Jeszcze w połowie listopada cena ropy gatunku WTI przekraczała 84 USD za baryłkę, by na początku grudnia spaść do 66 USD za baryłkę. Tak ostry jej spadek był nerwową reakcją inwestorów na doniesienia o nowym, mocno zmutowanym wariancie Covid-19. Wariant Omikron jak na razie okazał się jednak łagodniejszy, niż się spodziewano. To stało się impulsem do odbicia na rynku naftowym. Baryłka ropy WTI kosztowała w końcówce tego tygodnia już 72 USD. Była o ponad 10 proc. tańsza niż przed miesiącem, ale o prawie 50 proc. droższa niż na początku roku.
Rynek naftowy znalazł się na rozdrożu. Panika po odkryciu wariantu Omikron pokazuje, że ceny ropy wciąż są bardzo wrażliwe na wstrząsy związane z pandemią. Choć grupa OPEC+ zdecydowała o kontynuacji stopniowego podnoszenia produkcji surowca (co miesiąc o 400 tys. baryłek dziennie), a USA wraz z Chinami oraz kilkoma innymi dużymi gospodarkami zaczęły kierować na rynek ropę z rezerw, to jak na razie nie zapowiada się na to, by świat szybko został zalany tanią ropą. Ale pewne oznaki poprawy są już widoczne na horyzoncie. Najwięcej będzie jednak zależało od tego, jak silne będzie globalne ożywienie gospodarcze i towarzyszący mu wzrost popytu na surowce.
Bariery dla podaży
W listopadzie kraje OPEC produkowały 28 mln baryłek ropy dziennie, gdy ich zdolności produkcyjne wynosiły 33,3 mln. Arabia Saudyjska, największy producent z tej grupy, wydobywała w zeszłym miesiącu 9,88 mln baryłek dziennie, gdy jej moce sięgają 11,5 mln. Również produkcja w Rosji (formalnie niebędącej członkiem OPEC, ale należącej do OPEC+) jest wciąż niższa od możliwości. Według Energy Intelligence wyniosła ona w listopadzie 9,9 mln baryłek dziennie (10,9 mln wraz z kondensatem naftowym.) W 2019 r., czyli w historycznym szczycie, dochodziła ona do 11,3 mln. Daleki od pełnego wykorzystania mocy produkcyjnych jest też główny konkurent grupy OPEC+, czyli Stany Zjednoczone. Według danych amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA) produkcja surowca w USA wynosiła w końcówce listopada 11,6 mln baryłek dziennie, gdy w przedpandemicznym szczycie sięgała 13 mln. O ile jednak niechęć państw OPEC+ do szybkiego zwiększania produkcji łatwo wytłumaczyć ich chęcią utrzymania cen na poziomie dobrym dla ich budżetów, to w USA o hamowanie wzrostu wydobycia oskarżają się nawzajem branża naftowa i administracja Bidena.