Czy możemy liczyć na tańszą ropę?

Główne scenariusze snute przez analityków przewidują, że podaż na rynku naftowym będzie w przyszłym roku stopniowo rosła, a popyt będzie zwiększał się wolniej niż w ostatnich kwartałach.

Publikacja: 12.12.2021 11:22

Zarówno kraje OPEC+, jak i USA produkują obecnie ropę naftową poniżej swoich możliwości. O ile kraje

Zarówno kraje OPEC+, jak i USA produkują obecnie ropę naftową poniżej swoich możliwości. O ile kraje OPEC+ ograniczyły wydobycie w sposób skoordynowany, by utrzymać ceny na pożądanym poziomie, to w USA dała o sobie znać mało przyjazna dla branży naftowej polityka administracji Bidena oraz obawy tego sektora przed inwestowaniem.

Foto: Bloomberg

Ostatnie tygodnie na rynku naftowym były prawdziwą huśtawką nastrojów. Jeszcze w połowie listopada cena ropy gatunku WTI przekraczała 84 USD za baryłkę, by na początku grudnia spaść do 66 USD za baryłkę. Tak ostry jej spadek był nerwową reakcją inwestorów na doniesienia o nowym, mocno zmutowanym wariancie Covid-19. Wariant Omikron jak na razie okazał się jednak łagodniejszy, niż się spodziewano. To stało się impulsem do odbicia na rynku naftowym. Baryłka ropy WTI kosztowała w końcówce tego tygodnia już 72 USD. Była o ponad 10 proc. tańsza niż przed miesiącem, ale o prawie 50 proc. droższa niż na początku roku.

Rynek naftowy znalazł się na rozdrożu. Panika po odkryciu wariantu Omikron pokazuje, że ceny ropy wciąż są bardzo wrażliwe na wstrząsy związane z pandemią. Choć grupa OPEC+ zdecydowała o kontynuacji stopniowego podnoszenia produkcji surowca (co miesiąc o 400 tys. baryłek dziennie), a USA wraz z Chinami oraz kilkoma innymi dużymi gospodarkami zaczęły kierować na rynek ropę z rezerw, to jak na razie nie zapowiada się na to, by świat szybko został zalany tanią ropą. Ale pewne oznaki poprawy są już widoczne na horyzoncie. Najwięcej będzie jednak zależało od tego, jak silne będzie globalne ożywienie gospodarcze i towarzyszący mu wzrost popytu na surowce.

Bariery dla podaży

Foto: GG Parkiet

W listopadzie kraje OPEC produkowały 28 mln baryłek ropy dziennie, gdy ich zdolności produkcyjne wynosiły 33,3 mln. Arabia Saudyjska, największy producent z tej grupy, wydobywała w zeszłym miesiącu 9,88 mln baryłek dziennie, gdy jej moce sięgają 11,5 mln. Również produkcja w Rosji (formalnie niebędącej członkiem OPEC, ale należącej do OPEC+) jest wciąż niższa od możliwości. Według Energy Intelligence wyniosła ona w listopadzie 9,9 mln baryłek dziennie (10,9 mln wraz z kondensatem naftowym.) W 2019 r., czyli w historycznym szczycie, dochodziła ona do 11,3 mln. Daleki od pełnego wykorzystania mocy produkcyjnych jest też główny konkurent grupy OPEC+, czyli Stany Zjednoczone. Według danych amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA) produkcja surowca w USA wynosiła w końcówce listopada 11,6 mln baryłek dziennie, gdy w przedpandemicznym szczycie sięgała 13 mln. O ile jednak niechęć państw OPEC+ do szybkiego zwiększania produkcji łatwo wytłumaczyć ich chęcią utrzymania cen na poziomie dobrym dla ich budżetów, to w USA o hamowanie wzrostu wydobycia oskarżają się nawzajem branża naftowa i administracja Bidena.

– W czasie pandemii produkcja spadła, bo firmy wycofywały się z niej, gdyż ludzie zostawali w domach. Teraz sprawy wracają do normalności, a produkcja powinna odpowiadać na popyt. Mamy otwierane szyby naftowe, ale nie na pełną skalę – stwierdziła Jennifer Grantholm, amerykańska sekretarz ds. energii. Obwiniła ona firmy naftowe o zbyt małe inwestycje w wydobycie.

Foto: GG Parkiet

Branża twierdzi jednak, że to polityka administracji Bidena, polegająca m.in. na dążeniu do zeroemisyjności i zaostrzaniu regulacji, najbardziej zniechęca ją do inwestowania. Władze zablokowały kluczowe inwestycje naftowe na Alasce oraz budowę rurociągu Keystone XL, mającego tłoczyć kanadyjską ropę. Tymczasem od początku rządów Bidena rosyjski import ropy do USA wzrósł ponaddwukrotnie. Administracja jest krytykowana za to, że kilkakrotnie prosiła OPEC+ o wzrost wydobycia, jednocześnie prowadząc niezbyt przychylną politykę wobec krajowych firm wydobywczych.

– Gdyby prezydent zadzwonił do nas, zamiast do OPEC, to byłaby to rozmowa lokalna. Moglibyśmy tanio zwiększyć produkcję w USA, tak jak to robią inne kraje – powiedział Hadley Gamble, prezes firmy Occidental Petroleum.

Pojawiły się już jednak oznaki poprawy sytuacji wśród producentów ropy ze złóż łupkowych w USA. Wydobycie w Permian Basin, czyli w największych amerykańskich złożach łupkowych, zbliżyło się w listopadzie do poziomu sprzed pandemii. Większe inwestycje w wydobycie ropy z łupków w USA zapowiedziały na przyszły rok takie koncerny jak: Exxon, BP i Chevron. Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) spodziewa się, że pod koniec 2022 r. produkcja ropy w USA wróci na poziom sprzed pandemii. 2022 rok powinien być też jednak czasem stopniowego zwiększania wydobycia przez kraje OPEC+. Prognozy rządu rosyjskiego mówią na przykład, że wydobycie w Rosji może w przyszłym roku zbliżyć się do rekordu.

Nad branżą naftową na całym świecie wisi jednak wciąż ogromne zagrożenie w postaci niedoinwestowania. W ramach mody na ESG wiele funduszy inwestycyjnych pozbywa się akcji firm naftowych lub naciska na to, by przeprowadzały one zmiany wpisujące się w trend dążenia do zeroemisyjności. Cierpią na tym tradycyjne inwestycje naftowe, a to hamuje wzrost podaży w długim terminie i przyczynia się do utrzymywania wysokich cen surowca.

– Pomimo potencjalnego przesunięcia o kilka kwartałów, podtrzymujemy długoterminową pozytywną opinię na temat rynku ropy, ponieważ czekają go długie lata potencjalnego niedoinwestowania – najwięksi gracze tracą apetyt na duże przedsięwzięcia, po części ze względu na niepewną prognozę długoterminową dla popytu, ale także, w coraz większym stopniu, ze względu na ograniczenia kredytowe nakładane na banki i inwestorów w związku z ESG (kwestiami dotyczącymi środowiska, społecznej odpowiedzialności i ładu korporacyjnego) i naciskiem na zieloną transformację – wskazuje Ole Hansen, dyrektor ds. strategii rynków surowcowych Saxo Banku.

Ostrożne prognozy

Ostatnie kilkanaście miesięcy pokazało, że wszelkie prognozy szybko się dezaktualizują, gdy pandemia oraz inne globalne zawirowania wywracają fundamenty na rynkach. Patrząc więc na prognozy dla rynku naftowego, musimy pamiętać, że oparte są one zwykle na bardzo ostrożnych scenariuszach. Są więc dosyć konserwatywne – próżno w nich szukać przewidywań mówiących o ropie po 150 USD za baryłkę. Zebrane przez agencję Bloomberga projekcje analityków dla ceny ropy WTI na koniec 2021 r. wahają się od 69 USD za baryłkę do 82 USD. Na koniec 2022 r. są natomiast w przedziale od 60 USD do 77 USD. Wygląda więc na to, że nawet największe naftowe „byki" spodziewają się, że w przyszłym roku stopniowo rosnąca podaż będzie wreszcie nadążać za popytem. Zapotrzebowanie na ropę nie powinno zaś rosnąć w tak szalonym tempie jak w tym roku. Szacunki OPEC mówią, że globalny popyt na ropę wzrósł z 90,8 mln baryłek dziennie w 2020 r. do 99,5 mln w czwartym kwartale 2021 r. i że za rok będzie sięgał 102,6 mln.

Trzeba jednak brać pod uwagę kilka czynników, które mogą doprowadzić do totalnej dezaktualizacji tych przewidywań. Jeśli znów będziemy mieć na świecie powrót strachu przed koronawirusem oraz lockdownów, to uderzy to w popyt i w ceny. Jeżeli doszłoby w Chinach do „twardego lądowania" gospodarki, czyli do ostrego spowolnienia wzrostu PKB, to również będzie to skutkowało przeceną na rynku naftowym. Jeśliby natomiast doszło do inwazji Rosji na Ukrainę, to byłby to pewnie sygnał do wzrostu cen ropy, podobnie jak znacząca bliskowschodnia wojna. Los zawsze może spłatać figla rynkowi.

Czy zeroemisyjność przyniesie więcej kosztów niż korzyści?

Czy zbyt szybki zwrot ku zeroemisyjności może zdestabilizować gospodarkę i wywołać niepokoje społeczne? Takiego zdania jest m.in. Amin Nasser, prezes koncernu naftowego Saudi Aramco. – Rozumiem, że publiczne przyznanie, iż ropa i gaz będą odgrywać ważną oraz znaczącą rolę podczas transformacji energetycznej i w latach późniejszych, będzie dla niektórych trudne. Ale uznanie tych realiów będzie o wiele łatwiejsze niż borykanie się z brakiem bezpieczeństwa energetycznego, inflacją wymykającą się spod kontroli oraz z niepokojami społecznymi, do których dojdzie, gdy ceny energii staną się tak wysokie, że nie będzie można tego tolerować. Wówczas wiele krajów zacznie się wycofywać z deklaracji o dążeniu do zeroemisyjności – powiedział Nasser na Światowym Kongresie Naftowym w Houston. Jego zdaniem obecne scenariusze transformacji energetycznej są nierealistyczne, co sprawi, że sama transformacja może przebiegać bardzo chaotycznie.

W maju Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) ostrzegła, że jeśli świat ma osiągnąć neutralność klimatyczną w 2050 r., to należałoby natychmiast przerwać wszelkie projekty poszukiwawcze w branży naftowo-gazowej. Ponadto globalne inwestycje w zieloną energię powinny do 2030 r. wzrosnąć ponadtrzykrotnie, do 4 bln USD rocznie. HK

Gospodarka światowa
Załamanie liry i giełdy tureckiej po aresztowaniu przywódcy opozycji
Gospodarka światowa
Putin pozwolił spieniężyć część uwięzionych akcji
Gospodarka światowa
Niemcy: poluzowanie hamulca da szansę na powrót gospodarki do wzrostu
Gospodarka światowa
W Europie Środkowo-Wschodniej mniej fuzji i przejęć banków
Gospodarka światowa
BYD ma technologię bardzo szybkiego ładowania samochodów elektrycznych
Gospodarka światowa
Bessent nie boi się korekty giełdowej
Gospodarka światowa
Klarna idzie na amerykańską giełdę. Będzie duże IPO