Prognozy dla polskiej gospodarki na 2025 rok ekonomistów mBanku

Mimo niepewności na świecie, eksperci mBanku przewidują dla polskiej gospodarki stosunkowo dobry rok 2025. PKB może wzrosnąć o 3,8 proc., presja inflacyjna będzie słabnąć, a na koniec roku stopa referencyjna NBP spadnie z 5,75 proc. do 4 proc.

Publikacja: 02.12.2024 13:19

Prognozy dla polskiej gospodarki na 2025 rok ekonomistów mBanku

Foto: Adobe Stock

Ekonomiści mBanku oczekują wzrostu PKB w Polsce o nieco poniżej 4 proc. Do rosnącej konsumpcji dołączą inwestycje i tu główną rolę odegrają pieniądze unijne, które posłużą też do finansowania „wielkich” projektów typu CPK, modernizacja sieci przesyłowych czy elektrownia atomowa. Towarzyszyć będą im inwestycje firm prywatnych w automatyzację, efektywność energetyczną i zieloną energię. Powoli odblokowywać powinny się samorządy (również dzięki pieniądzom z UE) oraz mniej spektakularne inwestycje centralne. Konsumpcja spisze się słabiej, bo rynek pracy nie będzie już generował tak dużych wzrostów płac nominalnych. – Mniej negatywny wkład eksportu netto byłby miłym dodatkiem, ale oceniamy, że otoczenie globalne nie będzie na tyle dobre, że dojdzie do bardzo szybkiej dywersyfikacji eksportu (choć będzie ona następować). Czarnym koniem wzrostu mogą okazać się inwestycje wojskowe, które do kupowanego sprzętu (import) stanowić będą zaplecze infrastrukturalne, zaopatrzeniowe oraz ludzkie – czytamy w raporcie mBanku.

Może wzrosnąć popyt armii na pracowników

Popyt na pracę jest stabilny, ale poniżej poziomów z lat 2021-2022. W najbliższym czasie większe zapotrzebowanie na pracowników będą zgłaszać sektory powiązane rodzajem aktywności z wydatkami inwestycyjnymi (w samym budownictwie potrzebne będzie zapewnienie prawie 100 tys. pracowników – przynajmniej tak wyglądają szacunki branżowe). Jednocześnie w otoczeniu słabego popytu zewnętrznego, inne sektory cykliczne (przetwórstwo przemysłowe, transport) mogą nie zgłaszać dodatkowego zapotrzebowania na pracowników, a wręcz przeważać mogą zwolnienia (ewentualnie jedynie uzupełnienie składu osobowego). Potencjał do dalszej automatyzacji zadań pracowników pozostaje znaczący. W sytuacji niższego wzrostu płacy minimalnej (8,5%) oraz skromniejszych wynagrodzeń dla sektora publicznego (5-propc. wzrost kwoty bazowej), słabnięcia percepcji wysokiej inflacji (szykuje się kolejna tarcza energetyczna, oczekiwania inflacyjne znajdują się powyżej minimum z 2023 roku, ale blisko poziomów z czasów historycznie niskiej i stabilnej inflacji), oczekujemy wygasania presji płacowej, co potwierdzają również ankiety NBP. Sytuację pracowników i ich siłę przetargową obniżać będzie rosnąca percepcja. Zwolnienia w restrukturyzujących się firmach (sektorach) nie muszą odpowiadać idealnie strukturze nowego popytu. Uważamy, że na rynkach lokalnych istotnym „odbiorcą” pracowników może być wojsko, które płaci stosunkowo dobrze na tle płacy minimalnej, czy mediany wynagrodzeń.

W 2025 roku dynamiki nominalnych wynagrodzeń sięgną 8-9 proc. Ryzyko: wyjazd Ukraińców po zakończeniu wojny (to będzie ewidentnie szok podażowy prowadzący do wyższych wynagrodzeń oraz słabszej aktywności gospodarczej, zwłaszcza w sektorach z egzogenicznym popytem - wzrośnie ryzyko niewykorzystania środków z UE).

Armia może być krańcowym odbiorcą nadwyżek pracowników w części regionów, które pojawią się w wyniku restrukturyzacji kosztowej firm oraz postępującej automatyzacji. Presja inflacyjna już spada, a w 2025 roku będzie tylko lepiej, gdy znaczenie dla inflacji będą tracić płace (rosnące wolniej), a produktywność będzie się nadal poprawiać. Zwyżki inflacji na początku 2025 roku to głównie artefakt statystyczny i regulacyjny. – To nie jest presja inflacyjna, lecz podniesienie poziomu (niektórych) cen – uważają ekonomiści i przewidują średnioroczna inflacje na poziomie 4,3 proc. a jej wartość na koniec roku na 3,1 proc.

Konsumpcja będzie rosła, ale wolniej

Stopa oszczędności, liczona jako odsetek dochodu rozporządzalnego, a więc strumień, wróciła do poziomów sprzed pandemii. – Co to właściwie oznacza? W zasadzie bezpiecznie można stwierdzić tylko tyle, że nadmierne wychylenie w dół w ostatnim czasie zostało zniwelowane i od tego momentu prawdopodobieństwa ruchu w dół i w górę są bardziej zrównoważone – twierdzą ekonomiści. Dynamiki dochodów realnych osiągnęły szczyty; dotyczy to również funduszu płac. Od tej pory niższy będzie wzrost płac nominalnych, przejściowo wyższa będzie inflacja.

Średnioroczny wzrost realnych płac będzie zbliżony do 3-4%. Gdyby nawet całość tych dochodów była przeznaczona na konsumpcję, jej wyniki będą słabsze niż w 2024 roku. Tę różnicę gospodarstwa domowe mogą oczywiście pokryć, zdaniem ekonomistów mBanku, zmniejszając stopę oszczędności. Optymizm konsumentów przestał się poprawiać, a nawet pogarsza się. Struktura konsumpcji jest bardzo nietypowa. – Obserwujemy coś przypominającego nasycenie towarami (dotyczy wszystkich kategorii prócz sprzedaży samochodów i farmaceutyków). Tak zróżnicowana grupa dóbr, których wolumen sprzedaży nie rośnie w ujęciu realnym, nie pozwala tego zrzucić po prostu na wyższe stopy procentowe, które ograniczają finansowanie zakupów, choć ten aspekt również zapewne obserwujemy. Bardziej prawdopodobna jest koniunkcja innych preferencji oraz wyjazdy Ukraińców – stwierdzają dodając, że dodatkowo brak rozwiązań z zakresu instrumentów wsparcia rynku nieruchomości będzie hamował wzrost wolumenów sprzedaży dóbr trwałego użytku, służących wyposażeniu mieszkania. Ekonomiści mBanku przewidują roczny wzrost konsumpcji na poziomie 2,9 proc. (3,4 proc. według nich w roku 2024).

Stopy procentowe NBP spadną do 4 proc.

– Koniunktura gospodarcza w tym roku okazała się słabsza od naszych pierwotnych założeń, co z biegiem czasu zaczęło wywierać coraz większy wpływ na politykę prowadzoną przez RPP. W takiej sytuacji przestrzeń do istotniejszego (dalszego) przyspieszenia impetu wzrostu inflacji bazowej niknie w oczach – stwierdzają specjaliści z mBanku. Jednocześnie bieżąca sytuacja na rynku pracy także sygnalizuje, że okres wysokich podwyżek jest już zdecydowanie za nami. – W kolejnych kwartałach obstawiamy szybkie hamowanie wzrostu płac, co będzie miało także przełożenie na obniżenie się wzrostów jednostkowych kosztów pracy (wydajność pracy powinna pozostać relatywnie wysoka - ok. 4%). Najnowsza projekcja NBP także idzie w tym kierunku – podkreślają.

Scenariusza rychłych obniżek z pewnością nie powinny wykoleić ceny energii, które według najnowszych zapowiedzi rządu będą zamrożone przez lwią część 2025 roku. Nawet jeśli tak by nie było, wyższe ceny energii w środowisku letniego popytu krajowego powinny raczej działać dodatkowo studząco na inflację bazową. Zdolność sektora przedsiębiorstw do utrzymania wysokich marż z pewnością uległa obniżeniu, o czym świadczy choćby dekompozycja deflatora PKB i malejący komponent zysków jednostkowych firm.

– W kontekście kursu walutowego nie uważamy, iż czynnik ten będzie odgrywał jakąkolwiek rolę z punktu widzenia RPP. Spodziewamy się tylko umiarkowanej deprecjacji złotego. Poza tym, lekka deprecjacja może zostać odebrana przez RPP pozytywnie z uwagi na pewne zrekompensowanie słabości popytu zagranicznego. Zauważmy przecież, że fragment o aprecjacji złotego spójnej z fundamentami gospodarki zniknął już z komunikatu RPP – piszą ekonomiści. Prognozują, że na koniec przyszłego roku kurs dolara wyniesie 4,24 zł, euro 4,45 zł, a franka szwajcarskiego 4,73 zł.

Przypominają, że podczas swojego wystąpienia w listopadzie prezes Glapiński przedstawił dwa argumenty, aby rozpocząć cykl luzowania polityki monetarnej. Po pierwsze, inflacja musi przestać rosnąć. Po drugie, w horyzoncie kilku kwartałów (w nowej projekcji) musimy ujrzeć inflację w celu. – Drugi z tych warunków w zasadzie spełniony został już w listopadzie, kiedy nowa projekcja ukazała inflację w celu w horyzoncie 8 kwartałów. Sadzimy, że w marcu horyzont ten ulegnie skróceniu, a jednocześnie inflacja minie lokalny szczyt. Z tego powodu spodziewamy się rozpoczęcia cyklu obniżek stóp ruchem o 50 pb (niejako nadgonienie innych banków centralnych), a następnie stopniowych cięć w stronę 4 proc. na koniec roku – prognozują ekonomiści mBanku.

Ryzyka i niepewności

Mimo optymistycznych prognoz, eksperci mBanku zwracają uwagę na szereg czynników, które mogą wpłynąć na tempo wzrostu polskiej gospodarki. Należą do nich:

·           Niepewność geopolityczna: Konflikty zbrojne i napięcia międzynarodowe mogą negatywnie wpłynąć na globalną gospodarkę i handel.

·           Spowolnienie gospodarcze w innych krajach: Słabsza koniunktura w strefie euro i USA może ograniczyć popyt na polskie produkty.

·           Zawirowania pogodowe: Ekstremalne zjawiska pogodowe mogą prowadzić do zaburzeń w produkcji i dostawach.

Gospodarka krajowa
PMI dla polskiego przemysłu nie podtrzymał dobrej passy. Znów spadek
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Gospodarka krajowa
Inflacja w Polsce wpadła w spodziewany dołek. Nowe dane NBP nie zaskoczyły
Gospodarka krajowa
Są nowe dane GUS o polskim PKB. Hamujemy. "Szalona struktura"
Gospodarka krajowa
Nowe rekordy z polskiego rynku pracy. Dane dobre, ale nastroje słabe
Gospodarka krajowa
Polacy nie chcą euro. Boją się inflacji
Gospodarka krajowa
Sprzedaż lepsza od oczekiwań