Większy wpływ na ścieżkę inflacji potencjalnie będzie miało odmrażanie cen nośników energii. Kiedy twoim zdaniem należy to zrobić i w jaki sposób?
Z naszych szacunków wynika, że wpływ odmrożenia cen prądu i gazu na inflację też może być dużo mniejszy, niż się obawiano. W pewnym momencie wiele wskazywało na to, że to może podwyższyć inflację o 4 pkt proc., tak mówił też prezes NBP. Obecnie oceniamy, że to będzie 1 pkt proc., może trochę więcej.
Dlaczego?
Bo ceny gazu i prądu w hurcie bardzo mocno spadły. Kłopotem pozostaje poziom taryf, które zostały zaakceptowane w innych warunkach rynkowych. Producenci i dystrybutorzy prądu i gazu, w momencie gdy wnioskują do URE o zgodę na zmianę taryfy, muszą zabezpieczyć część zaopatrzenia. W przypadku taryf na ten rok robili to w czasie, gdy prąd i gaz były drogie. Dzisiaj sytuacja jest inna, ale oni już ten prąd i gaz zakontraktowali. W takiej sytuacji właściwą metodą postępowania może być częściowe uwolnienie cen dystrybucji w lipcu oraz dopuszczenie niewielkiej zmiany cen samego prądu. Do dodałoby to inflacji od lipca około 0,7 pkt proc. Taryfy na prąd w 2025 r. prawdopodobnie będą już znacznie niższe od aktualnych. Wtedy odmrożenie cen prądu będzie miało neutralny wpływ na inflację. Z gazem sytuacja jest nieco inna, bo taryfę jest łatwiej dostosować. Ale tak czy inaczej, wydaje się, że mrożenie cen nośników energii w II połowie 2024 r. i ich uwolnienie w 2025 r. będzie miało mały wpływ na inflację rzędu 0,5 pkt proc., a nie 4 pkt proc.
Jaka jest dziś najbardziej prawdopodobna ścieżka inflacji w kolejnych kwartałach? Jeszcze pod koniec lutego prezes Glapiński mówił, że w razie całkowitego wygaszenia tarczy antyinflacyjnej, czyli podwyższenia VAT na żywność i odmrożenia cen nośników energii, inflacja pod koniec br. może sięgnąć 8 proc. Dzisiaj można to już wykluczyć?
Taki wzrost inflacji w II połowie roku to bardzo mało prawdopodobny scenariusz. My spodziewamy się, że wzrost cen przyspieszy pod koniec roku gdzieś w okolice 5 proc. Nie chciałbym jednak przykładać zbyt dużej wagi do cen energii. Przewidywanie tych cen i ich przełożenia na inflację jest dziś bardzo trudne. Ale jednocześnie zachodzą inne zjawiska, które sugerują, że ścieżka inflacji w tym roku może być niższa, niż zakładaliśmy. Jednym z tych zjawisk jest wspomniana już bariera popytu. Biznes stał się dużo ostrożniejszy, jeżeli chodzi o przenoszenie kosztów na ceny końcowe. Druga rzecz to tani import. Słyszymy od firm z różnych sektorów gospodarki, że import jest bardzo konkurencyjny. Ma to związek z mocnym złotym, ale też z tym, że chińscy producenci mogą się dziś taniej zaopatrywać w gaz i rudy metali niż europejscy producenci. Przetworzone towary z Chin są więc w Europie bardzo konkurencyjne cenowo. To wszystko nie oznacza, że inflacja została opanowana. Nasze modele cały czas pokazują, że inflacja bazowa (bez cen żywności i nośników energii – red.) nie wraca do celu w przewidywalnej przyszłości. Problemem jest tempo wzrostu płac, które zarówno w tym, jak i w przyszłym roku, będzie prawdopodobnie wciąż przekraczało 10 proc. Żeby inflacja bazowa mocno się obniżyła, potrzebujemy spadku tempa płac o połowę, do około 5 proc., i mocnego kursu waluty.