Indeksy giełdowe wystrzeliły, złoty rośnie w siłę, a rentowności obligacji skarbowych spadają. Jak były wieloletni prezes warszawskiej giełdy to skomentuje? Skąd aż taki optymizm?
Giełda dyskontuje przyszłość, zarówno wydarzenia w gospodarce, jak i w konkretnych spółkach. Reakcja szerokiego rynku pokazuje dobitnie, że pojawiła się lepsza perspektywa dla wycen spółek giełdowych.
Wynik wyborów daje ogromną nadzieję na zmianę dotychczasowej polityki przez partie, które w koalicji szykują się do objęcia władzy. Ich liderzy zapowiadali bowiem odpolitycznienie gospodarki i przede wszystkim odpartyjnienie spółek z udziałem skarbu państwa notowanych na giełdzie. Rynek, tysiące niezależnych podmiotów ma nadzieję, że spółki te zaczną w końcu budować wartość dla akcjonariuszy, podkreślam wszystkich akcjonariuszy, a nie realizować politykę, czyli program jakieś partii, która wygrała wybory. Jeżeli rzeczywiście tak się stanie, jeżeli spółkami z udziałem skarbu państwa będą kierować osoby kompetentne, realizujące wartość dla akcjonariuszy, to emitenci będą mieć lepsze wyniki finansowe, a tym samym wzrosną ich wyceny rynkowe. Zniknie też dotychczasowe dyskonto z uwagi na wysokie ryzyko polityczne.
Proszę zauważyć, że nawet te nieliczne spółki z udziałem skarbu państwa, które osiągały dobre wyniki, były wyceniane jeszcze do niedawna niżej (nawet kilkadziesiąt procent), niż ich konkurenci za granicą. Rynek obawiał się, że w każdej chwili zarząd takiej spółki może po prostu dostać polecenie polityczne, które zmniejszy jej rentowność, tempo wzrostu i tak dalej. Takie obawy rzutowały na wycenę akcji.
Czy nadzieja w odpolitycznienie spółek, generalnie wyższy poziom corporate governance, to może być coś większego, dłuższego niż tylko kilka dni optymizmu? Jednym słowem, czy można liczyć, że inwestorzy - krajowi i zagraniczni, pośrednio i bezpośrednio - wrócą ławą na warszawski parkiet i zapanuje długa hossa?