Sprzedaż detaliczna towarów, mierzona w sklepach zatrudniających co najmniej dziesięć osób, zmalała w lipcu w cenach stałych o 4,0 proc. rok do roku po zniżce o 4,7 proc. w czerwcu i około 7 proc. w każdym z poprzednich trzech miesięcy – podał we wtorek GUS.
To wynik nieco poniżej szacunków większości ekonomistów, ale trudno uznać go za rozczarowujący. Szczegóły wtorkowych danych wpisują się bowiem w dominujący wśród ekonomistów scenariusz, w którym II połowa br. przyniesie odbicie konsumpcji, choć nie będzie ono zapewne żywiołowe.
Płace odzyskują wartość
Na wyniki handlu detalicznego w ujęciu rok do roku spory wpływ ma wciąż wysoka baza odniesienia sprzed roku, związana z napływem uchodźców do Polski. O bieżącej sytuacji w handlu więcej mówią oczyszczone z wpływu czynników sezonowych zmiany sprzedaży miesiąc do miesiąca. Licząc w ten sposób, sprzedaż w lipcu wzrosła realnie o 1,3 proc., po zwyżce o 0,6 proc. w czerwcu. Dwie zwyżki z rzędu GUS odnotował poprzednio niemal rok temu. W rezultacie wolumen sprzedaży w lipcu był już tylko o 1 proc. mniejszy niż w grudniu ub.r.
Odbicie popytu od kilku miesięcy zapowiadają poprawiające się nastroje konsumentów. W lipcu tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), który odzwierciedla oceny i oczekiwania gospodarstw domowych dotyczące ich sytuacji finansowej oraz stanu gospodarki, a także ich skłonność do dokonywania ważnych zakupów, wzrósł do najwyższego od września 2021 r. poziomu -24,9 pkt z -28,2 pkt w czerwcu (publikacja sierpniowego odczytu BWUK zaplanowana jest na czwartek).