Jak wynika z danych, które opublikował w piątek Narodowy Bank Polski, w listopadzie wyraźnie zwolnił zarówno wzrost polskiego eksportu towarów, jak i importu. To odzwierciedlenie spowolnienia gospodarczego, które obejmuje całą Europę. W tle widać jednak pozytywne zjawiska. Wyhamowanie po stronie importu było silniejsze niż po stronie eksportu. W rezultacie po raz pierwszy od kwietnia ten pierwszy rósł szybciej niż drugi.
Jak wyjaśnili w komentarzu do tych danych analitycy z NBP, w listopadzie poprawiły się tzw. terms of trade, czyli relacje cen eksportu i importu. Z jednej strony przyspieszył wzrost cen sprzedawanych przez polskie firmy produktów przetwórstwa przemysłowego, a z drugiej strony zwolnił wzrost cen surowców i półproduktów.
Wartość polskiego eksportu towarów zwiększyła się w listopadzie (licząc w euro) o 20,3 proc. rok do roku, po 24,4 proc. w październiku. To, na równi z lipcowym, najsłabszy wynik od kwietnia, ale odrobinę lepszy niż oczekiwali przeciętnie ankietowani przez "Parkiet" ekonomiści. Jednocześnie wartość importu wzrosła o 17,7 proc. rok do roku po 25,3 proc. w październiku. To wynik najniższy od lutego 2021 r. Ekonomiści spodziewali się przeciętnie, że dynamika importu zmalała w okolice 20 proc. rok do roku.
Czytaj więcej
Inflacja w grudniu wyhamowała do 16,6 proc. rok do roku z 17,5 proc. w listopadzie – podał w piątek GUS, potwierdzając swój wstępny szacunek sprzed ponad tygodnia. W największym stopniu przyczynił się do tego spadek cen opału o niemal 11 proc. w ciągu miesiąca.
Na dynamikę eksportu – poza inflacją – pozytywny wpływ miało m.in. odblokowanie łańcuchów dostaw, które pozwala na realizacje zaległych zamówień w branży motoryzacyjnej. Z kolei po stronie importu widać słabnący wzrost popytu na towary zaopatrzeniowe (odzwierciedlenie mniejszego zainteresowania firm budową zapasów) oraz dobra konsumpcyjne (efekt topniejącej pod wpływem inflacji siły nabywczej dochodów gospodarstw domowych).