Grzegorz Kozieja, BNP Paribas: Wzrost cen potrwa jeszcze nawet dwa lata

W przypadku produktów spożywczych, aby zachować relację cen produkcji i cen konsumpcyjnych, te ostatnie nie powinny rosnąć o 20 proc., lecz o 30 proc. rocznie. Konsument ma jednak swoją wytrzymałość – mówi Grzegorz Kozieja, dyrektor biura analiz w BNP Paribas.

Publikacja: 04.01.2023 21:38

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był Grzegorz Kozieja, dyrektor bi

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był Grzegorz Kozieja, dyrektor biura analiz sektora rolno-spożywczego w banku BNP Paribas.

Foto: tv.rp.pl

W jakiej kondycji jest obecnie rynek spożywczy po tym bardzo trudnym 2022 r?

Niewątpliwie ubiegły rok był bardzo trudny i uczestnicy rynku spożywczego, nawet ci z 20-letnim doświadczeniem, przyznają, że takiego roku nie pamiętają. Dużo rzeczy zobaczyliśmy po raz pierwszy i dużo się nauczyliśmy. Faktycznie, ceny surowców się ustabilizowały, ale jednak na wysokich poziomach. Indeks FAO, który jest syntetycznym wskaźnikiem poziomu cen, swoje apogeum osiągnął w kwietniu. To był najwyższy poziom notowań w historii indeksu, wyższy niż z czasów kryzysu wojny Jom Kupir w połowie lat 70. Potem przez parę miesięcy obserwowaliśmy delikatne spadki. Odczyt listopadowy był już na poziomie listopada 2021 r. Kolejne notowanie będzie 6 stycznia.

Indeks FAO niemal nie zmienił się od dwóch miesięcy. To dobra informacja, bo ceny już nie rosną? Czy jednak zła, bo jednak nie spadają?

Ceny się ustabilizowały, a dla uczestników rynku najtrudniejsze są dynamiczne zmiany, bo to wymaga korekty planów biznesowych i wprowadza niepewność. Dlatego stabilizacja to nie najgorszy scenariusz. Te wszystkie trudne wydarzenia rynkowe z ubiegłego roku są już odzwierciedlone w cenach rynkowych i przy niezmienionej sytuacji na świecie nie będziemy raczej oczekiwali kolejnych wahań cen o kilkanaście procent, jak po ataku Rosji na Ukrainę.

Na jakim poziomie są ceny zboża?

W przypadku pszenicy po okresie lekkich spadków pod koniec ubiegłego roku najnowszy odczyt z MATIF z najpopularniejszego kontraktu wynosił 308 euro za tonę. W porównaniu ze szczytami z połowy maja na poziomie 438 euro widzimy wyraźny spadek, ale wciąż to jest ok. 50 proc. więcej niż ceny, do których byliśmy przyzwyczajeni w poprzednich latach.

W jakiej sytuacji są dziś rolnicy? Czy mogą liczyć, że jeśli dziś sprzedadzą zboże, to zwrócą im się bardzo wysokie nakłady na środki produkcji z ubiegłego roku?

Choć oczywiście mogą być wyjątki, to jednak według naszych szacunków mamy obecnie relatywnie wysoki poziom cen, który zapewnia zyskowność. Część rolników miała jeszcze zapasy nawozów z poprzednich lat, a ograniczenie nawożenia w ostatnim sezonie jeszcze nie skutkowało gwałtownym obniżeniem plonów. Zatem bieżący poziom cen zapewnia zachowanie pozytywnego wyniku.

Czy widać dziś na polskim i globalnym rynku spożywczym ślady ubiegłorocznego kryzysu? Z jakim bagażem wchodzimy w ten rok?

Wchodzimy z pełnym bagażem, transmisja cen w łańcuchu wartości aż do poziomu konsumenta jeszcze się naszym zdaniem nie skończyła. Ceny środków produkcji ciągle jeszcze się przekładają na ceny finalne, dopiero od tego roku będziemy mieli część kontraktów zawartych na nowo. Patrząc na długoterminowy trend relacji cen producenta i konsumenta, to aby ta relacja została zachowania, ceny dla konsumentów nie powinny rosnąć o 20 proc. rok do roku, ale mniej więcej o 30 proc. Konsument ma oczywiście swoją wytrzymałość, więc kosztem redukcji marż w łańcuchu ceny detaliczne aż tak nie rosły, ale z czasem będą musiały się pojawić przy produktach na półkach. Naszym zdaniem jeszcze nie jesteśmy na końcu wzrostu tych cen.

Jakiej dynamiki możemy się spodziewać w tym roku?

Trudno prognozować konkretny poziom. Jednak wzrost cen detalicznych potrwa jeszcze do dwóch lat, choć jego dynamika będzie mniejsza niż obserwowana w 2022 r. Jej szczyt już raczej jest za nami.

Jakie trendy będą wpływać na rynek spożywczy w 2023 roku?

Trudno nie zacząć od sytuacji w Ukrainie. Jeśli dojdzie tam do eskalacji sytuacji albo nie uda się przedłużyć na kolejny etap umowy zbożowej, która kończy się w połowie marca, to będzie to na pewno czarnym łabędziem i wpłynie na cały rynek. Kolejna kwestia to sytuacja w Chinach, które są największym importerem i jednym z największych eksporterów na świecie.

Czy światowa gospodarka obawia się kolejnej fazy covidu? Rośnie też napięcie między Pekinem a Tajwanem. Co oznaczałoby zamknięcie rynku chińskiego?

Czerpiąc z doświadczeń ostatnich lat, zapewne można się spodziewać następnej mutacji wirusa, która się rozleje na świat i faktycznie może to być problemem. Ewentualna wojna o Tajwan mogłaby wpłynąć na przekierowanie środków w gospodarkach światowych ze spraw związanych z rozwojem gospodarczym czy usługami społecznymi na zbrojenia, co spowodowałoby spadek dochodów rozporządzalnych społeczeństw, większą niepewność czy ostrożność w zakupach. Zamknięcie rynku Chin wpłynęłoby na przepływ towarów żywnościowych, dla Polski to nie miałoby kolosalnego znaczenia, bo naszym głównym partnerem jest UE, ale dla niektórych krajów europejskich Chiny są istotnym rynkiem zbytu. Zamknięcie rynku zaowocowałoby też brakiem wielu towarów używanych przy produkcji żywności, opakowań, maszyn czy ich części. Jeśli wyrwalibyśmy Chiny z obecnego ekosystemu, z pewnością sytuacja znacznie by się skomplikowała.

Gospodarka krajowa
Zmalała różnica między medianą a średnią płacą. Duża przewaga mężczyzn
Gospodarka krajowa
W sklepach coraz drożej
Gospodarka krajowa
GUS podał szybki szacunek grudniowej inflacji. I jest zaskoczenie
Gospodarka krajowa
W przemyśle gorzej, ale optymistycznie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Są nowe dane o PMI w polskim przemyśle. Tak niskiego wyniku nie było od sierpnia
Gospodarka krajowa
Ankieta NBP: Inflacja w Polsce w tym roku wyniesie 4,3 proc.