Rafał Benecki, ING BSK: Fiskalny impuls podtrzyma konsumpcję

Sprowadzić inflację do celu NBP w przewidywalnej przyszłości będzie bardzo trudno, nawet w warunkach spowolnienia gospodarczego – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Publikacja: 21.12.2022 19:12

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Rafał Benecki, główny ekon

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Foto: tv.rp.pl

W ostatnich dniach GUS opublikował listopadowe wyniki produkcji przemysłowej, produkcji budowlanej oraz sprzedaży detalicznej. We wszystkich tych sektorach aktywność była wyższa od oczekiwań ekonomistów. Jakie są najważniejsze wnioski z tych danych?

Te dane pokazują, że gospodarka wykazuje sporą odporność na szoki, które się wydarzyły w 2022 r. A było ich sporo: szok inflacyjny, surowcowy, wojenny. Do tego w Polsce i za granicą doszło do bezprecedensowo szybkiego cyklu zacieśniania polityki pieniężnej. Pomimo tych przeciwności polska gospodarka radzi sobie całkiem nieźle.

Czy to wpływa na twoje oczekiwania na 2023 r.?

Pamiętając o tej odporności, mamy relatywnie optymistyczne prognozy na 2023 r. Spodziewamy się wzrostu PKB o 1 proc., podczas gdy przeciętna prognoza to 0,5 proc.

W tym roku, jak można dziś szacować, wzrost PKB wyniósł około 4,5–5 proc. Na tym tle 2023 r. będzie dużo słabszy. W mijającym roku roczną zwyżkę PKB podbił jednak tzw. efekt przeniesienia. W 2023 r. ten efekt będzie działał odwrotnie. Czy nie jest tak, że faktycznie najbliższy rok wcale nie będzie słabszy od mijającego?

Na pewno jest dużo nieścisłości statystycznych, które utrudniają ocenę kondycji gospodarki. Jest możliwe, że w IV kwartale br. i w I kwartale 2023 r. dojdzie do tzw. technicznej recesji, czyli dwóch z rzędu kwartalnych zniżek PKB. Kolejne kwartały powinny jednak być już lepsze, wzrost (kwartał do kwartału) będzie mniej więcej taki jak średnio w przeszłości. Spowolnienie będzie więc rzeczywiście płytkie. Spadek tempa wzrostu PKB z 5 do 1 proc. będzie wynikał z wysokiej bazy odniesienia oraz z tego, że zniknął efekt otwarcia po pandemii. W Polsce ten efekt wystąpił głównie w 2021 r., ale jeszcze w 2022 r. był widoczny w Niemczech.

W tym roku tematem numer jeden była inflacja, ale od kilku tygodni częściej słyszy się o dezinflacji, czyli hamowaniu wzrostu cen. Jak ten proces będzie przebiegał?

Średnio inflacja w 2023 r. będzie praktycznie taka sama jak w 2022 r. (w okolicy 14 proc. – red.). Przy tym jednak w lutym inflacja może przebić 21 proc. rok do roku, a w grudniu 2023 r. powinna być już w okolicy 10 proc. W tym sensie przyszły rok będzie faktycznie okresem spadku inflacji. Ten obraz wygląda gorzej, jeśli spojrzeć na strukturę wzrostu cen. Poprawa będzie wynikała w dużej mierze z wysokiej bazy odniesienia w cenach żywności i energii. Ale inflacja bazowa (nieobejmująca cen energii i żywności – red.) będzie opadała powoli. Uporczywość inflacji bazowej oznacza, że trudno będzie inflację ogółem sprowadzić do celu NBP w przewidywalnej przyszłości.

Z czego wynika uporczywość inflacji bazowej? Czy popyt konsumpcyjny w Polsce, który wyraźnie słabnie, jest wciąż zbyt mocny?

Jeśli posłuchać tego, co mówią przedstawiciele banków centralnych w USA i strefie euro, łatwo o wniosek, że w Polsce popyt konsumpcyjny jest wciąż za mocny. Tamtejsi bankowcy centralni uważają, że aby nie doszło do powtórki z lat 70. XX w., trzeba mocno zdławić konsumpcję. Wtedy spirale kosztowo-cenowa i płacowo-cenowa nie będą się nakręcały. Obawiam się, że polityka makroekonomiczna w Polsce jest zbyt łagodna. W 2022 r. mieliśmy silny impuls fiskalny, w 2023 r. będzie on mniejszy, ale też znaczący. Biorąc pod uwagę restrykcyjność polityki pieniężnej i ekspansywność polityki fiskalnej, polityka makroekonomiczna netto jest tylko nieznacznie restrykcyjna. Dlatego hamowanie konsumpcji nie jest gwałtowne, a w niektórych sektorach gospodarki nie widać w ogóle bariery popytu. A to oznacza, że proces przenoszenia kosztów na ceny finalne jest niezakłócony.

A nie będzie zakłócony w 2023 r.? Przy inflacji na poziomie 20 proc. w pierwszych miesiącach roku realne płace będą malały szybciej niż ostatnio.

Najgorszy moment, jeśli chodzi o realną dynamikę płac, jest przed nami. W lutym realne płace zmaleją o 7–8 proc. rok do roku. To będzie działało ujemnie na wydatki. W naszym scenariuszu jedną z głównych przyczyn hamowania wzrostu PKB jest właśnie hamowanie wzrostu konsumpcji. Ale w II połowie przyszłego roku konsumpcja zacznie znów rosnąć rok do roku. Trzeba pamiętać, że to będzie rok wyborczy. Na razie deklaracje wydatkowe rządu są ograniczone, ale historia uczy, że jakieś programy wydatkowe jeszcze się pojawią. Stanie się tak, gdy rynki finansowe przejdą w stan mniejszej nerwowości, mniejszych obaw o inflację, a inwestorzy będą chętniej kupować obligacje.

Co się będzie działo na rynku pracy? Wzrost płac, który ostatnio w sektorze przedsiębiorstw oscyluje w okolicy 13–14 proc. rok do roku, będzie hamował?

Spodziewamy się, że wzrost płac w przyszłym roku będzie średnio w okolicy 12,5–13 proc. W styczniu płaca minimalna wzrośnie o niemal 20 proc., a potem będzie jeszcze jedna podwyżka. To będzie czynnik nakręcający spiralę płacowo-cenową. Wzrost kosztów pracy będzie miał przełożenie na inflację, ale z drugiej strony szybki wzrost płac będzie łagodził spowolnienie konsumpcji. W przeszłości firmy w Polsce w okresach spowolnienia starały się unikać zwolnień, co najwyżej ograniczały podwyżki. Tym razem będzie o to trudniej.

Gospodarka krajowa
Amundi wierzy w euro
Gospodarka krajowa
Są nowe dane o produkcji budowlanej w Polsce. Jest lepiej od prognoz
Gospodarka krajowa
Kolejne rozczarowanie z polskiej gospodarki. Tym razem dotyczy sprzedaży detalicznej
Gospodarka krajowa
GUS: Sprzedaż detaliczna (ceny stałe) wzrosła o 1,9% r/r w grudniu; konsensus: +3,8%
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Gospodarka krajowa
Rozczarowujące dane z polskiej gospodarki
Gospodarka krajowa
Produkcja przemysłowa rozczarowała. "Po wystrzale prawie nie został ślad"