RPP w listopadzie drugi raz z rzędu utrzymała stopę referencyjną NBP na poziomie 6,75 proc. Wcześniej, do września włącznie, podwyższała na jedenastu kolejnych posiedzeniach. To, jak przypomniał w czwartek prof. Glapiński, było najsilniejsze zacieśnienie polityki pieniężnej w historii RPP.
Czytaj więcej
Rada Polityki Pieniężnej na listopadowym posiedzeniu ponownie utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie, choć prognozy analityków NBP sugerują, że perspektywa powrotu inflacji do celu banku centralnego znów się oddaliła.
- Z otoczenia zewnętrznego przyjdzie do Polski silny impuls antyinflacyjny, który wzmocni efekty naszego zacieśnienia polityki pieniężnej – dodał prezes NBP, odnosząc się do tego, że na świecie, szczególnie zaś w Europie, postępuje spowolnienie gospodarcze, a główne banki centralne podnoszą stopy procentowe.
Glapiński tłumaczył, że w świetle tzw. projekcji NBP (prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, sporządzane przy założeniu braku zmian stóp procentowych), dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej jest niepotrzebne. Projekcja sugeruje wprawdzie, że inflacja w najbliższych miesiącach będzie jeszcze rosła, ale począwszy od II kwartału 2023 r. zacznie się wyraźnie obniżać. Tymczasem decyzje RPP oddziałują na inflację z opóźnieniem co najmniej czterech kwartałów.
- Najważniejszy dla naszej decyzji był systematyczny spadek inflacji od II kwartału 2023 r. w kierunku celu inflacyjnego. To potrwa jakiś czas, w zakres (dopuszczalnych odchyleń inflacji od celu – red.) celu wejdziemy w 2025 r. W najbliższych miesiącach inflacja może jeszcze wzrosnąć, ale polityka pieniężna działa z opóźnieniem kilku kwartałów. Na to, co będzie się działo w najbliższych miesiącach, nie mamy wpływu – tłumaczył na konferencji prezes NBP. Jak przekonywał, kolejne podwyżki stóp nie zmieniłyby istotnie ścieżki inflacji, bo ma ona przede wszystkim źródła zewnętrzne, a nie krajowe. Zacieśnianie polityki pieniężnej miałoby natomiast duże koszty społeczne i ekonomiczne.