Zbliżamy się stopniowo do zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych – oznajmił w zeszły czwartek prezes NBP Adam Glapiński. Jak powiedział, w najbliższych miesiącach inflacja powinna przestać przyspieszać, a jej stabilizacja będzie oznaczała także stabilizację stóp procentowych. Ocenił też, że pod koniec 2023 r. pojawi się prawdopodobnie przestrzeń do obniżek tych stóp. W komentarzach po tym wystąpieniu ekonomiści zwracali uwagę na wyraźną zmianę akcentów w wypowiedziach prezesa NBP. O tym, że w przewidywalnej przyszłości należy oczekiwać spadku stóp, prezes Glapiński mówił już w maju, ale wtedy podkreślał przede wszystkim determinację Rady Polityki Pieniężnej do zdławienia inflacji.
Pomimo tego „gołębiego" na pierwszy rzut oka wystąpienia szefa banku centralnego uczestnicy rynku nie obniżyli swoich szacunków docelowego poziomu stopy referencyjnej NBP. Przeciwnie, już pod koniec minionego tygodnia sześciomiesięczna stawka WIBOR, która odzwierciedla rynkowe oczekiwania co do poziomu stóp NBP, po raz pierwszy od 2002 r. przebiła poziom 7 proc. I na tym zapewne nie koniec. W poniedziałek w kontraktach terminowych na WIBOR inwestorzy wyceniali wzrost sześciomiesięcznej stawki w perspektywie roku do ponad 8,2 proc., w porównaniu z 7,8 proc. w miniony czwartek i 7,5 proc. w połowie maja. To oznacza, że na rynku finansowym oczekiwany jest obecnie wzrost stopy referencyjnej NBP w ciągu sześciu miesięcy do około 8 proc. (WIBOR jest zwykle nieco powyżej stopy NBP). Dla porównania, w minioną środę RPP podwyższyła tę stopę z 5,25 do 6 proc.
Czytaj więcej
Rada będzie podnosiła stopy procentowe tak długo, jak długo będzie przyspieszała inflacja. Ta jednak szczyt powinna osiągnąć latem, potem zacznie spadać. Pod koniec 2023 r. powinna pojawić się przestrzeń do łagodzenia polityki pieniężnej – mówił w czwartek prezes NBP.
Ostrzeżenie Summersa
Wzrost stóp procentowych (tych oficjalnych, ustalanych przez NBP, oraz tych rynkowych, jak WIBOR) do 8 proc. oznaczałby jednak, że jeszcze długo pozostałyby one poniżej stopy inflacji. W tym roku, jak przewidują obecnie ekonomiści, wzrost wskaźnika cen konsumpcyjnych (CPI) nie spadnie bowiem prawdopodobnie poniżej 12 proc. rok do roku, a nawet przez większą część 2023 r. może utrzymywać się powyżej 10 proc. Najbardziej optymistyczne scenariusze to takie, wedle których inflacja w przyszłym roku zmaleje do średnio 8,1 proc. (przy założeniu, że utrzymywana będzie wciąż tzw. tarcza antyinflacyjna). To oznaczałoby, że stopy procentowe przekroczą stopę inflacji – tzn., że staną się dodatnie w ujęciu realnym – najwcześniej w II połowie 2023 r. Czy w środowisku permanentnie ujemnych realnych stóp można liczyć na powrót inflacji do celów banków centralnych (w Polsce to 2,5 proc.)? To pytanie zadają sobie dzisiaj ekonomiści na całym świecie. I wielu z nich odpowiada na nie negatywnie.