Około 7 mld zł w tym roku i blisko 24 mld zł w 2023 r. – o tyle zmaleć mają wpływy do budżetu państwa w wyniku zmian podatkowych, które ogłosił w minionym tygodniu rząd. Taki też będzie wzrost dochodów gospodarstw domowych. Spora część z tych pieniędzy zostanie przeznaczona na konsumpcję, a to podbije i tak już najwyższą od ponad 20 lat inflację. Jak silny będzie ten proinflacyjny efekt korekty tzw. polskiego ładu? Konkretnych szacunków jak dotąd nie ma, bo ścieżka inflacji – z powodu zawirowań na rynku surowców i wahań kursu złotego – jest mocno niepewna. Wiele jednak wskazuje na to, że wpływ zmian w podatkach na ceny nie będzie silny – a na tle innych czynników, które napędzają dziś inflację, wręcz zaniedbywalny.
Nowy kontekst negocjacji
Teoretycznie korekta – na którą złoży się przede wszystkim obniżka niższej stawki PIT z 17 do 12 proc., zmiana zasad odliczania składki zdrowotnej od podstawy opodatkowania oraz likwidacja ulgi dla klasy średniej – mogłaby nawet inflację obniżyć, tłumiąc wzrost płac. Zmiany podatkowe przełożą się na wzrost dochodów netto gospodarstw domowych (z pracy, ale też z emerytur). Przykładowo osoba o dochodach na poziomie 5 tys. zł brutto miesięcznie odnotuje wzrost dochodów netto o 125 zł, czyli o 3,5 proc., w porównaniu z sytuacją w ub.r. (czyli sprzed wprowadzenia rozwiązań). Przy niższych dochodach ten wzrost będzie sięgał nawet 5 proc. To może zmniejszać presję pracowników na podwyżki płac, a dla pracodawców będzie z kolei argumentem, że te podwyżki nie są pilne.
Takiego zjawiska oczekiwali ekonomiści z Narodowego Banku Polskiego w kontekście tzw. polskiego ładu. W „Raporcie o inflacji" z listopada 2021 r. pisali, że „proinflacyjny wpływ wzrostu popytu może być łagodzony obniżeniem dynamiki płac wynikającym ze spadku opodatkowania dużej części wynagrodzeń". Ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska wyliczali, że „zaprezentowane zmiany w systemie podatkowym będą oddziaływały w kierunku wolniejszego wzrostu wynagrodzeń w 2022 r. o 0,1–0,2 pkt proc.". Skorygowany program może stłumić wzrost płac nieco silniej. Po pierwsze, w aktualnej wersji znacznie mocniej zwiększy on dochody „na rękę" niż w wersji pierwotnej (wtedy osoba o dochodach na poziomie 5000 zł brutto miała zyskać zaledwie 1,3 proc.). Po drugie, korzyści będą bardziej powszechne – zyskają nawet osoby o dochodach na poziomie 15 tys. zł brutto. Po trzecie, ze względu na wojnę w Ukrainie firmy mogą być mniej skłonne do przyznawania podwyżek niż jeszcze kilka miesięcy temu. Obniżka podatków może być dobrym pretekstem, żeby się z tym wstrzymać. – Korekta może zmniejszyć apetyt na wzrost płac osób lepiej zarabiających, które domagały się od pracodawców rekompensaty spadku dochodów netto. Ale te podwyżki wynagrodzeń i tak mogą już być za nami – ocenia Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku. – Obniżki podatków ogłaszane są w warunkach niedoboru pracowników. Jest mało prawdopodobne, aby w takiej sytuacji pracodawcy powstrzymali się od podwyżek płac w takim stopniu, żeby to zniwelowało proinflacyjny efekt tych zmian – dodaje Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.
Czytaj więcej
Rząd radykalnie naprawia Polski Ład, a właściwie się z niego wycofuje. To dobrze, jednak negatywnym efektem może być przyspieszenie inflacji i podwyżek stóp procentowych, a także zwiększenie nierównowagi fiskalnej.