Z taką sytuacją ostatni raz mieliśmy do czynienia w kwietniu 2005 r. – w ujęciu realnym przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (czyli w firmach niefinansowych zatrudniających co najmniej 10 osób) w czerwcu było niższe niż rok wcześniej. Spadek wyniósł 1,4 proc. Również w ujęciu nominalnym wzrost płac był niewielki. Wyniósł 2 proc. To najmniej od grudnia 2005 r. To również o 0,4 pkt proc. mniej, niż spodziewali się ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści.
„Niska dynamika płac to efekt nie tylko niższych żądań płacowych pracowników, szczególnie nowo zatrudnionych, ale również niższych bonusów wypłacanych zatrudnionym już pracownikom” – napisali w nocie dla klientów ekonomiści Banku Millennium.
[srodtytul]Firmy nadal dostosowują się do nowej sytuacji[/srodtytul]
Według Adama Antoniaka, ekonomisty Banku BPH, dane o wynagrodzeniach świadczą o tym, że firmy w dalszym ciągu dostosowują koszty do nowych warunków – kryzysu. Będzie to miało swoje konsekwencje: „Przy utrzymaniu takich tendencji będzie to wywierało presję na dynamikę konsumpcji, a w efekcie tempo wzrostu gospodarczego w najbliższych kwartałach” – napisał Antoniak w komentarzu do wczorajszych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Czynnikiem, który będzie dodatkowo sprzyjał ograniczeniu konsumpcji, jest spadek zatrudnienia. Tylko w czerwcu w sektorze przedsiębiorstw zmniejszyło się ono o ponad 12 tys. etatów. W skali roku liczba pracujących spadła o 1,9 proc. (taka też była średnia prognoz ekonomistów). W ujęciu rocznym liczba miejsc pracy maleje nieprzerwanie od lutego.